Nie pamiętam już dokładnie, czy było to latem, czy jesienią, ale w każdym razie w drugiej połowie 1985 roku kierowany przeze mnie zespół redakcyjny biuletynu Krajowego Duszpasterstwa Harcerek i Harcerzy \"Czuwajmy\" spotkał się z ówczesnym dyrektorem Wydziału Katechetycznego Krakowskiej Kurii Metropolitalnej, księdzem Kazimierzem Nyczem.
Przyznam, że trochę obawiałem się tej rozmowy, ponieważ od razu pomyślałem, że wysoki urzędnik kurialny może chcieć ingerować w treści publikowane w piśmie, będącym także nieformalnym organem niejawnego Ruchu Harcerskiego, pozostającego w ostrej opozycji do całkowicie skomunizowanych władz Związku Harcerstwa Polskiego. Zdawałem sobie bowiem sprawę, że nie wszystko, co ukazuje się w "Czuwajmy" ma charakter duszpasterski, co zresztą lojalnie uzgodniliśmy wcześniej z opiekunem KDHiH z ramienia Episkopatu Polski, sufraganem krakowskim, księdzem biskupem Kazimierzem Górnym.
Wprawdzie asystent kościelny pisma ksiądz Ryszard Honkisz uspokajał mnie, że mile się rozczaruję, kiedy poznam ks. Nycza, to jednak pewien lęk ogarnął cały zespół. Czy to nie będzie ktoś w rodzaju cenzora? - pytaliśmy sami siebie.
Spotkanie odbyło się na terenie krakowskiej parafii pw. Świętego Mikołaja. Przyszedł na nie młody, energiczny, promieniujący optymizmem ksiądz. Nie wygłosił żadnej programowej mowy, ale - jakby wyczuwając nasze wątpliwości - zapewnił, że absolutnie nie będzie ingerował w to, co piszemy w "Czuwajmy", ponieważ w pełni nam ufa, skoro zostaliśmy delegowani do tego zadania przez cieszące się uznaniem hierarchii kościelnej kierownictwo Ruchu.
Rozmowa przebiegała w rzeczowej atmosferze i była bardzo krótka, co mi się niezwykle spodobało. Ks. Kazimierz zadawał konkretne pytania, przede wszystkim dotyczące możliwości ułatwienia nam pracy redakcyjnej i jej bezpieczeństwa. Wszystkie poczynione wówczas ustalenia zostały przez niego i przez nas dotrzymane, a w razie potrzeby zawsze mogłem mu się zwierzyć z problemów, najczęściej wywoływanych chęcią nazbyt radykalnego przyłożenia w "Czuwajmy" komunie.
Nie wiem, czy już wówczas, czy przy kolejnej okazji przeszliśmy - jako ludzie w podobnym wieku - na "ty". Kiedy później spotykałem go już jako biskupa pomocniczego archidiecezji krakowskiej, nigdy nie ośmielałem się publicznie korzystać z tego przywileju, ale on zawsze witał mnie kordialnym uściskiem i mówił: "Oj, Jureczku, nic się nie zmieniłeś, pewnie znowu coś narozrabiałeś".
Eminencjo, dostojny Księże Kardynale, arcybiskupie warszawski, drogi Kazimierzu, obyś i Ty nadal się nie zmieniał, ale jak najwięcej rozrabiał w szlachetnym tego słowa znaczeniu dla dobra Kościoła powszechnego oraz swojej diecezji.
Czuwaj!
harcmistrz Jerzy Bukowski
Harcerz Rzeczypospolitej
KATALOG FIRM W INTERNECIE