KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   01:01:39 PM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Lekarska relacja z lotniska Siewiernyj

12 października, 2010

- To było straszne - powiedziały Polskiej Agencji Prasowej lekarki smoleńskiego pogotowia ratunkowego, które 10 kwietnia dostały wezwanie na lotnisko po katastrofie polskiego samolotu rządowego.

Ich relacja nie jest tak szczegółowa, jak cytowane przeze mnie kilka dni temu w Polonusie sprawozdanie kapitana Aleksandra Muramszczikowa, dowódcy zastępu straży pożarnej ze Smoleńska, opublikowane przez gazetę "Moskowskij Komsomolice" i cytowane przez wiele krajowych mediów oraz portali internetowych, ale również przedstawia wstrząsający obraz tego, co zastały one po przybyciu na miejsce upadku tupolewa.
   
- Miałyśmy dyżur na pogotowiu i dostałyśmy wezwanie. Przyjechałyśmy na lotnisko i zobaczyłyśmy jeszcze gorące szczątki samolotu i ciała tych, którzy zginęli. Na miejscu pracowała straż pożarna. Podeszłyśmy zobaczyć, czy może ktoś jest żywy, ale nikt nie przeżył - powiedziała dziennikarzowi PAP Irina Tałałajewa.
   
A Oksana Jurijewna dodała, że "dopiero jak dojechaliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się, że to samolot prezydencki".
   
Obie lekarki od razu były pewne, iż nikt z pasażerów i załogi nie przeżył.
   
- To rzeczywiście były szczątki, pokaleczone ciała. Z takimi obrażeniami ludzie nie przeżywają. To było straszne. Ogromne, wypalone pole, wszystko w paliwie lotniczym i częściach ludzkich ciał. Naprawdę straszne. Funkcjonariusze Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych rozłożyli celofan i zaczęli te szczątki po kawałkach wynosić i układać pod numerami, przyporządkowując poszczególnym osobom. Potem przywieźli trumny i z jednej strony były szczątki, a z drugiej góra trumien - relacjonowała Tałajewa.
   
Jak twierdzą obie lekarki, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziały.

Jerzy Bukowski
\"\"