Prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, chce przesłuchać szefa Biura Ochrony Rządu generała brygady Mariana Janickiego - nieoficjalnie dowiedział się \"Wprost\".
"Chodzi o wyjaśnienie rozbieżności między zeznaniami oficerów BOR, którzy 10 kwietnia byli w Katyniu i w Smoleńsku, a publicznymi wypowiedziami gen. Janickiego" - podano na stronie internetowej tygodnika.
20 września pisałem w poland.us, że Wiadomości TVP 1 poinformowały, iż z zeznań BOR-owców wynika, jakoby w momencie upadku samolotu na lotnisku Siewiernyj nie było funkcjonariuszy Biura, ponieważ wszyscy mieli w tym czasie znajdować się w Lesie Katyńskim. Doniesienia dziennikarzy Wiadomości potwierdzili polscy śledczy.
"W momencie katastrofy samolotu Tu-154M 101 w dniu 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku w Smoleńsku nie przebywał żaden funkcjonariusz BOR-u, w tym czasie byli oni już w Katyniu" - czytamy w odpowiedzi nadesłanej "Wprost" przez pułkownika Zbigniewa Rzepę, rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Gen. Janicki konsekwentnie twierdzi natomiast w wypowiedziach dla mediów, że BOR-owcy byli na płycie lotniska w chwili zderzenia rządowego tupolewa z ziemią.
- Funkcjonariusze byli na lotnisku 10 kwietnia rano. Czekali na samolot z prezydentem - mówił niedawno w Radiu RMF FM.
Z uwagi na te rozbieżności gen. Janicki powinien zostać przesłuchany w charakterze świadka. Z ustaleń "Wprost" wynika jednak, że prokuratorzy nie wysłali mu jeszcze wezwania.
- Z całym szacunkiem, ale o ewentualnym przesłuchaniu najpierw dowie się sam świadek, a dopiero później media - powiedział tygodnikowi płk Rzepa.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE