Rodziny ofiar katastrofy zadecydują w głosowaniu, czy na pielgrzymkę do Smoleńska zabrać krzyż, który w czasie żałoby harcerze postawili przed Pałacem Prezydenckim. Decyzję w tej sprawie podejmą dzień przed wyjazdem, czyli 9 października - poinformował media Paweł Deresz, mąż śp. Jolanty Szymanek-Deresz, posłanki Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
"Pomysł zabrania ze sobą krzyża pojawił się na początku września i od początku wzbudzał kontrowersje. Bliscy 28 rodzin akceptowali pomysł i podpisali się pod listem poparcia, inni byli zdecydowanie przeciwni (m.in. Andrzej Melak, brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, Magdalena Merta, żona wiceministra kultury Tomasza Merty i żona Przemysława Gosiewskiego, Beata Gosiewska)" - czytamy na stronie internetowej Telewizji TVN 24.
Paweł Deresz powiedział dziennikarzom, że decyzję o tym, czy zabrać ze sobą krzyż pielgrzymi podejmą w przeddzień wyjazdu.
- Będziemy głosowali, czy krzyż ma z nami lecieć do Smoleńska, czy też nie. Jeśli poleci, to zapewne tylko na jeden dzień razem z nami, a potem wróci tam skąd go zabraliśmy, czyli do kaplicy pana Prezydenta - wyjaśnił Deresz.
Pielgrzymi w liczbie około 170 osób nie wylądują jednak - jak pierwotnie zamierzali - w Smoleńsku, lecz w Witebsku, skąd przejadą autokarami na lotnisko Siewierny, żeby po nabożeństwie ekumenicznym na miejscu katastrofy przejść w ciszy do końca pasa startowego, a następnie udać się na ekumeniczne modlitwę do Katynia, dokąd nie dotarli 10 kwietnia ich bliscy.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE