Jednym z głównych tematów doniesień medialnych stało się w ostatnich dniach zatrzymanie, a następnie aresztowanie Marka P. - pełnomocnika do spraw majątkowych wielu instytucji kościelnych, wcześniej zaś długoletniego oficera peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa.
O jego podejrzanej działalności od dawna informowała część krajowej prasy. Pamiętam obszerny artykuł w "Newsweeku Polska" około 10 lat temu, w którym Marek Kęskrawiec sugestywnie i w oparciu o niepodważalne dowody obnażał różne ciemne sprawki byłego esbeka, któremu zawierzyło zadziwiająco wielu księży. W 2003 roku w programie "Superwizjer" Telewizji TVN również ukazano kulisy jego postępowania.
Teraz część kapłanów będzie musiała przełknąć gorzką pigułkę, a poszkodowane gminy z pewnością zażądają zwrotu przekazanego za bezcen parafiom oraz zakonom mienia lub jego rzeczywistej (a nie zaniżonej na skutek działań Marka P.) finansowej równowartości. Problem w tym, że wiele tych terenów zostało natychmiast sprzedanych z wielokrotnym zyskiem.
Jako pierwszy zapowiedział podjęcie takich kroków prezydent Krakowa profesor Jacek Majchrowski, który toczył ostatnio ostre boje w sprawach gminnego majątku, zbyt łatwo przechodzącego na własność organizacji i stowarzyszeń katolickich. To właśnie w Krakowie aktywność Marka P. i współpracujących z nim kapłanów była bowiem szczególnie widoczna.
Dobrze znający ten problem ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski od dawna nie miał złudzeń co do tego, że kiedyś urwie się przysłowiowe ucho od noszącego wodę dzbana. Dlatego bez owijania w bawełnę napisał na swoim blogu:
Przez wiele lat wśród katolickich parafii i zakonów był on (Marek P. - JB) promowany przez ks. infułata Bronisława Fidelusa, byłego kanclerza Kurii Metropolitalnej, a obecnie proboszcza parafii Mariackiej w Krakowie. Współpraca tych dwóch osób, oparta na silnych powiązaniach biznesowych, doprowadziła do przejęcie przez parafię Mariacką kilku intratnych działek przy ul. Balickiej i Siewnej, należących do samorządu krakowskiego.
Na ostrzeżenie w sprawie powiązań księdza infułata z byłym esbekiem władze archidiecezji krakowskiej były głuche. Głównie dlatego, że ów duchowny to nie tylko osobisty przyjaciel ze studiów księdza kardynała Stanisława Dziwisza i organizator jego bizantyńskiego ingresu sprzed pięciu lat, ale i autentyczny biznesmen w sutannie, trzęsący kościelnymi finansami i prowadzący na ogromną skalę rodzinną działaność gospodarczą (głównie, hotele, sklepy i restauracje). Trzeba w tym miejscu przypomnieć aferę gospodarczą z udziałem jednego z jego bratanków. Kuria wtedy tez milczała.
Jakże w tym kontekście groteskowe brzmi środowe oświadczenie rzecznika kurialnego ks. Roberta Nęcka, w którym napisano "Archidiecezja dystansuje się od osób, które przy okazji prowadzenia spraw prawnych mogły dopuścić się nieuczciwości celem osiągnięcia osobistych korzyści". Dlaczego dopiero teraz, a nie kilka lat temu, gdy pojawiały się pierwsze ostrzeżenia?
Ksiądz kardynał ma więc kolejny problem. I tym razem także na własne życzenie.
Ponieważ Marek P. zdobył zaufanie wielu duchownych w różnych diecezjach, niejeden biskup ordynariusz będzie miał podobne kłopoty, jak metropolita krakowski.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE