- Znamy się z panem Jarosławem od lat, napisałem do niego list: panie Jarosławie, dobrze byłoby, jakby pan jedno słowo powiedział i spawa by się wyciszyła - powiedział na antenie Polskiego Radia Gdańsk arcybiskup Tadeusz Gocłowski o liście, jaki wystosował do prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Jego zdaniem, krzyż "jest w ręku określonego ugrupowania politycznego". I wskazał jednoznacznie na PiS. Dlatego zwrócił się wprost do Jarosława Kaczyńskiego.
- List napisałem trzy tygodnie temu, ale nie uzyskałem na niego odpowiedzi. Mój list jest zresztą reakcją na jego list, który pewnie rozesłał do wszystkich biskupów, również do mnie. Wydaje mi się, że sprawa krzyża i całego zamieszania na Krakowskim Przedmieściu jest to w ręku określonego ugrupowania politycznego. Jestem przekonany, że jedno słowo pana Jarosława, by wyciszyło tę sprawę - mówił emerytowany metropolita gdański na radiowej antenie.
Abp Gocłowski uważa, że cała sytuacja jest dla niego "dramatycznie przykra".
- To jest pewien skandal. Nie można krzyża używać do osiągnięcia celów nawet tak wysokich, jak chociażby upamiętnienie dramatu smoleńskiego. Harcerze przynieśli krzyż, chcieli modlić się w okresie panującej żałoby i słusznie. Ale ten krzyż powinien był być przeniesiony według tego, jak biskupi podjęli decyzję. Prezydium Episkopatu Polski zdecydowało, że krzyż powinien się znaleźć w kościele Świętej Anny. Decyzja była jednoznaczna. Mam nadzieję, że z czasem zostanie tam przeniesiony - powiedział Radiu Gdańsk.
Politycy PiS nie chcieli komentować sprawy listu, ponieważ nie znają jego treści, nie wiedzą także, czy dotarł do prezesa partii.
- Nic nie wiem na ten temat - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Jan Dziedziczak, bliski współpracownik Kaczyńskiego.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE