KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   10:48:18 AM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

W Platformie cisza przed burzą

20 września, 2010

Chwilowo zażegnano konflikt między Tuskiem a Schetyną. Nowy układ sił sprawia, że napięcia będą powracać

Ubiegłotygodniowe spotkanie Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny, na którym doszło do porozumienia między nimi, nie oznacza końca wojny, jaką toczą szef PO i jej sekretarz generalny. Ta wynika bowiem z zupełnie nowego układu sił, jaki powstał w Platformie w ostatnim roku. Jaki to układ?

 

Przywódca europejski

Choć przywództwo Tuska w partii wydaje się niekwestionowane, jego władza nie jest absolutna. I jego sympatycy, i przeciwnicy w PO są zgodni: jego celem jest zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2011 r. i objęcie szefostwa koalicyjnego rządu (z PSL lub SLD). I jedni, i drudzy są przekonani, że największe zagrożenie dla tego projektu może wyniknąć z dekompozycji PO i walk wewnętrznych. Zapewne dlatego tuż przed wyborami samorządowymi, a rok przed parlamentarnymi, Tusk postanowił zawrzeć kompromis ze Schetyną i zapowiedział rezygnację z powiększenia zarządu PO do rozmiarów, które władzę w partii złożyłyby w ręce lidera.

Przeciwnicy Tuska uważają, że jako premier tak pokochał władzę, iż chce rządzić dla samego rządzenia, nie przeprowadzając reform. Zwracają uwagę, że otacza się doradcami, którzy nie są z partii, ani nie pochodzą z wyboru demokratycznego, jak Jan Krzysztof Bielecki, Michał Boni czy Igor Ostachowicz. To sprawia, że mają inną perspektywę patrzenia na przyszłość premiera. Jaką?

Po ogłoszeniu przez Tuska w zeszłym tygodniu, że Platformą będzie rządził jeszcze cztery lata, zaczęto w PO o tym głośno mówić. Jeśli Bronisław Komorowski nie popełni poważnego błędu, zostanie kandydatem PO do reelekcji. Do 2015 r. Tusk ma pozostać premierem, a do kolejnych wyborów prezydenckich w 2020 r., w których chciałby wystartować, pozostanie mu pięć lat. Doradcy mają mu podpowiadać na ten czas karierę za granicą. W czwartek tabloidy sugerowały, że premier marzy o fotelu szefa Komisji Europejskiej, a według rozmówców „Rz” – o funkcji w NATO lub ONZ.

 

Wielki reformator

Dlaczego Schetyna z najbliższego przyjaciela Tuska zmienił się w jego konkurenta? Jak mówią stronnicy sekretarza, stanie się on zagrożeniem dla premiera po wyborach parlamentarnych. Schetyna dzięki osobistym kontaktom i doświadczeniu marszałka Sejmu ma doskonałe relacje z liderami PSL i SLD. I tego ma się obawiać Tusk – że w koalicji w przyszłym parlamencie z SLD lub/i PSL to Schetyna byłby łącznikiem. To pozwalałoby mu nawet walczyć o fotel premiera albo – gdyby szefem rządu został Tusk – sterować koalicją z tylnego siedzenia.

W dodatku to sekretarz generalny układa dziś listy wyborcze, ma więc znacznie większą realną władzę nad partią niż przewodniczący. W przypadku konfliktu między nimi ich kohabitacja może się okazać niebezpieczna.

Z kolei zdaniem zwolenników Tuska premier walczy ze Schetyną, bo ten nie radzi sobie z partią i zaniedbał obowiązki sekretarza generalnego.

W ubiegły poniedziałek na spotkaniu w Wałczu z młodymi posłami Tusk mówił, że Schetyna zawiódł jako sekretarz, wydaje pieniądze partii na kampanie wyborcze, zamiast inwestować w jej rozwój.

Krytycy wypominają Schetynie słabe wyniki PO w jego mateczniku – na Dolnym Śląsku. Problemem będzie też prezydentura Wrocławia, której nie ma szans zdobyć poseł PO Sławomir Piechota przeciw Rafałowi Dutkiewiczowi.

Zwolennicy Tuska zarzucają też Schetynie nielojalność – otoczenie marszałka ma być winne kolportowania niekorzystnych dla premiera plotek, które ukazują się w mediach.

Po co Schetyna dąży do zdobycia przewagi w partii? Jego stronnicy przekonują, że marzy o roli reformatora: chciałby, aby rządy PO, jak Jerzego Buzka, zostawiły trwały ślad w historii Polski.

 

Cena kadencji

Nową siłą w PO stał się prezydent Komorowski. Mimo że przy kompletowaniu swej kancelarii raczej stronił od czynnych polityków, by uniknąć oskarżeń o budowanie silnej pozycji, Pałac Prezydencki w sposób naturalny będzie odgrywał coraz większą rolę. Komorowski, dysponując sporą kancelarią i kilkunastoma posadami w randze ministra, będzie mógł włączać się w spory Tuska i Schetyny. Pokazał to przykład Sławomira Nowaka, który nie mogąc liczyć na stanowisko wiceszefa Klubu PO ani sekretarza generalnego, znalazł schronienie w Kancelarii Prezydenta.

Choć Komorowski wydaje się naturalnym kandydatem do reelekcji, obawia się ceny, jaką będzie musiał za nią zapłacić. Boi się, że za ponowne poparcie będzie musiał oddać dużą część niezależności. Dlatego woli wprost nie angażować się w konflikty.

Rozmówcy „Rz” zwracają uwagę, że Komorowskiemu też marzy się rola wielkiego reformatora.

– Miło być patronem naprawiania Polski, gdy polityczną cenę tych zmian płacić będzie ktoś inny. W tym wypadku premier – mówi „Rz” wpływowy polityk PO.

 

Na razie rozejm

Dlaczego Tusk i Schetyna postanowili porozumieć się przed zjazdem krajowym? W Wałczu premier wyznał, że nie chce konfrontacji ze Schetyną i obawia się o jej negatywne skutki dla PO. – Ale uprzedzał, że na zjeździe może dojść do trudnych sytuacji – mówi uczestnik spotkania.

Tydzień temu przeciwnicy Schetyny spotkali się w Zakopanem, by policzyć poparcie dla obu stron. Tyle że trudno przewidzieć, jak zachowają się delegaci. W wielu okręgach szef popiera Tuska, jego zastępca Schetynę, a działacze są niezdecydowani. – Zjazd to żywioł. 1200 delegatów nie wie o wszystkich napięciach w partii. O ich głosie zdecydować może to, który z mówców okaże się bardziej przekonujący – twierdzi polityk z władz PO. Dlatego Tusk ani Schetyna nie odważyli się na otwartą konfrontację. – Donald musiał albo zmieść Grzegorza, albo się z nim dogadać – dodaje polityk.

Wybrał wariant drugi. Na razie.

Rzeczpospolita, rp.pl
Michał Szułdrzyński, Piotr Gursztyn