Funkcjonariusze wszystkich tajnych służb na całym świecie (a BOR ma z nimi wiele wspólnego) umiejętnie wprowadzają swoich przeciwników w błąd, dezinformują ich, a także prowadzą przeróżne gry operacyjne, w których kłamstwo jest jednym z podstawowych narzędzi osiągania zamierzonych celów.
Jaki jest jednak - poza obroną własnej skóry - sens okłamywania opinii publicznej co do zdarzeń, które należą już do przeszłości i da się zweryfikować ich przebieg?
Premier Donald Tusk zapowiedział, że poprosi szefa BOR, generała Mariana Janickiego, o wyjaśnienie sprzeczności, dotyczących tego, czy 10 kwietnia br. na lotnisku w Smoleńsku byli oficerowie polskiej ochrony, czy też ich nie było.
Skąd wzięły się wątpliwości premiera?
Kilka dni temu Wiadomości TVP 1 opublikowały zeznania, jakie oficerowie BOR - odpowiedzialni za zabezpieczenie niedoszłej do skutku wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu - złożyli w prokuraturze. Jednoznacznie wynika z nich, że na lotnisku w Smoleńsku nie było oficerów polskiej ochrony; przebywali oni w położonym kilkanaście kilometrów dalej lesie katyńskim. Według Wiadomości na obecność BOR na lotnisku mieli się nie zgodzić Rosjanie.
Co więcej, sam gen. Janicki w wywiadzie dla Radia Zet sprzed kilku miesięcy solennie zapewniał Monikę Olejnik, że dwóch jego podwładnych oczekiwało na rządowego tupolewa na smoleńskim lotnisku.
- Na pewno poproszę o wyjaśnienie, jeśli chodzi o sprzeczności, bo funkcjonariusze publiczni, czy to jest szef BOR, czy funkcjonariusze BOR muszą mieć w sprawach, które ich dotyczą, mniej więcej podobne informacje i podobny pogląd - powiedział Tusk na briefingu prasowym w Brukseli.
Zapytany przez dziennikarzy o to sprawę rzecznik BOR major Dariusz Aleksandrowicz powiedział, że Biuro podtrzymuje swoje wcześniejsze stanowisko, iż jego funkcjonariusze byli na lotnisku, a gen Janicki udzieli w tej sprawie stosownych wyjaśnień premierowi.
Ciekawe, czy i jaki będzie komunikat po tej rozmowie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE