24 sierpnia pisałem w artykule pt. \"Nazbyt pośpieszny pomnik\" o wątpliwościach, jakie wzbudziło we mnie ustawienie monumentu Andrzeja Małkowskiego przed siedzibą Komendy Krakowskiej Chorągwi Związku Harcerstwa Polskiego przy ulicy Karmelickiej 31.
Kilka dni po uroczystym odsłonięciu pomnika twórcy harcerstwa - przy okazji zjazdu na Błoniach w stulecie polskiego skautingu - przez prezydenta miasta profesora Jacka Majchrowskiego został on uszkodzony i oddany do naprawy.
Szczegółowe okoliczności tego aktu wandalizmu wyszły na jaw dopiero w połowie września, kiedy lokalne media poinformowały, że monument uległ dewastacji poprzez ucięcie ręki maczetą. Było to możliwe, ponieważ twórca wykonał go ze styropianu, pomalowanego w taki sposób, aby udawał brąz.
Nic więc dziwnego, że krakowskie władze ZHP długo wstydziły się przyznać do tej kompromitacji. Po naprawieniu styropianowego Małkowskiego ukryły go w bramie swojej siedziby, twarzą do ściany.
Ponieważ sprawa stała się w Krakowie głośna, nie zabrakło również głosów krytycznie oceniających sam wizerunek twórcy harcerstwa, który został przez rzeźbiarza ukazany nie jako szczupły młodzieniec, lecz - jak to ktoś zgrabnie ujął - "tłusty halabardnik".
Komenda Krakowskiej Chorągwi ZHP zarzeka się, że nie zapłaci nie ujawnionemu przez nią z nazwiska rzeźbiarzowi należnego mu honorarium w wysokości 12 tysięcy złotych, ponieważ umowa opiewała na inny materiał (aczkolwiek nie brąz).
Co stanie się z wyjątkowo nieudanym styropianowym pomnikiem Andrzeja Małkowskiego - jeszcze nie wiadomo.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE