Co pewien czas dyskutowane jest w wielu polskich miastach pytanie: czy ważniejsze i bardziej opłacalne mają być pieniądze turystów, czy spokój mieszkańców?
Powróciło ono ostatnio za sprawą Gdańska, którego radni zaproponowali Sejmowi, aby przyjął ustawę, wedle której w centrach miast w ogóle nie było przymusu przestrzegania ciszy nocnej, a turyści mogliby bawić się w nich bez żadnych ograniczeń przez całą dobę.
Ich krakowscy koledzy - bez względu na przynależność partyjną - są zdecydowanie przeciwni takiemu rozwiązaniu. Uważają oni, że już obecnie obowiązujące rozwiązania, dopuszczające głośną muzykę w Rynku Głównym i przylegających doń ulicach do godziny 22.00, są wystarczająco uciążliwe dla mieszkańców. Tylko na płycie Rynku funkcjonuje 40 ogródków, które formalnie mogą być czynne do 23.00, ale w praktyce działają "do ostatniego gościa".
Pytani przez dziennikarzy Telewizji Kraków turyści są raczej zwolennikami gdańskiej propozycji, popierają ich właściciele lokali gastronomicznych w centrum podwawelskiego grodu. Mieszkańcy obawiają się natomiast przede wszystkim tego, co od dawna prezentują pijani angielscy turyści, wyprawiający najdziksze brewerie jeszcze przed zachodem slońca.
Wojciech Kozdronkiewicz ze Stowarzyszenia Lokatorzy w Obronie Prawa przypomina, że podobne rozwiązanie "na żywioł" przetestowali już Szwedzi w Sztokholmie i dosyć szybko wycofali się z niego w rezultacie zmasowanych protestów mieszkańców.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE