- Home >
- WIADOMOŚCI >
- Polska
Co się działo na smoleńskim lotnisku wieczorem 10 kwietnia?
17 lipca, 2010
Joachim Brudziński po raz pierwszy ujawnił w programie \"Kropka nad i\" w Telewizji TVN 24 szczegóły pobytu Jarosława Kaczyńskiego i jego współpracowników na lotnisku w Smoleńsku wieczorem 10 kwietnia, kiedy przyjechał on zidentyfikować ciało swojego brata-Prezydenta RP.
- Nie mówiłem tego od 10 kwietnia, ale dzisiaj chcę to bardzo powiedzieć. Premier polskiego rządu, który pojawił się na miejscu tragedii, który urządzał sobie wyścigi z tym autokarem, którym jechaliśmy tam na miejsce, który parę minut potem ściskał się z Putinem pod namiotem, padał deszcz, ściskał się pod namiotem i w świetle kamer pokazywał swoją rozpacz i ból, a parę metrów dalej, na błocie, na zwykłej czarnej folii, zostawił ciało prezydenta Rzeczpospolitej w ruskiej trumnie i nie pomyślał o tym, żeby w tym autokarze, którym ścigał się z bratem prezydenta, przywieźć żołnierzy Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, nie pomyślał o tym, żeby zażądać od Putina, aby nad ciałem prezydenta Rzeczypospolitej został rozpostarty namiot, nie pomyślał o tym żeby doprowadzić do tego żeby ciało prezydenta wróciło do Polski i w polskiej trumnie, nie jest godzien mojego szacunku. I tylko tyle i aż tyle - powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Przytaczał także dialog, jaki miał usłyszeć w gronie współpracowników Donalda Tuska po przybyciu na miejsce tragedii: "Którym wejściem będzie wchodził Kaczor? Tym? To my spieprzamy".
Brudziński dodał, iż Putin oszukiwał Jarosława Kaczyńskiego, że będzie mógł zabrać do Polski ciało brata prywatnym samolotem, którym przyleciał on do Smoleńska. Na pytanie prowadzącej program Moniki Olejnik, dlaczego brat śp. Prezydenta RP nie identyfikował ciała Marii Kaczyńskiej odpowiedział, że w tym czasie było ono już w Moskwie.
- Poziom agresji sprzed 10 kwietnia spowodował to, że do tej tragedii w ogóle doszło. Gdyby nie było dezawuowania głowy państwa w polskim życiu politycznym, tego wszystkiego by nie było. Pan premier powinien na trwałe zniknąć z życia publicznego przez akt wyborczy - mówił wzburzony poseł PiS w TVN 24.
Kilkadziesiąt minut później do jego zarzutów odniósł się w tej samej stacji telewizyjnej w "Rozmowie bardzo politycznej" Andrzeja Morozowskiego obecny wieczorem 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
Zaprzeczył on większości tez postawionych przez Brudzińskiego. Przypomniał, że Jarosław Kaczyński odmówił wspólnego lotu z szefem rządu, a zamiast kompanii reprezentacyjnej na pokład samolotu zabrani zostali prokuratorzy i eksperci. Procedura identyfikacji zwłok Prezydenta RP była - jego zdaniem - przeprowadzona w sposób całkowicie zgodny z prawem i dobrymi obyczajami, a pozostawienie Jarosława Kaczyńskiego przez premiera przy zwłokach wynikało wyłącznie z delikatności sytuacji.
- Było oczekiwanie ze strony pana Jarosława Kaczyńskiego jak najszybszego wydania zwłok i bezpośrednio po katastrofie w nocy, w zakładzie medycyny sądowej w Smoleńsku, z udziałem polskiego konsula, naczelnego prokuratora wojskowego, została dokonana sekcja zwłok, która jest standardową procedurą w przypadku katastrof, czyli zrobiono wszystko, żeby Jarosław Kaczyński mógł zabrać ze sobą zwłoki brata – powiedział Kwiatkowski.
Stwierdził też, że ma wrażenie, iż "jednak ogromne emocje nie dają tego komfortu panu Brudzińskiemu wypowiadania poglądów uczciwych, wyważonych i oddających ten dramatyzm sytuacji, której wszyscy byliśmy poddani tam na miejscu, ale także rzetelnych w stosunku do zdarzeń, które miały miejsce".
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE