KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   06:00:13 AM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Klich dementuje słowa Musia

11 lipca, 2010

- Żadne dokumenty na to nie wskazują - tak Edmund Klich, polski przedstawiciel przy Międzypaństwowej Komisji Lotniczej (MAK), skomentował dla Polskiej Agencji Prasowej przytoczony przeze mnie 9 lipca w poland.us wywiad portalu internetowego tvn24.pl z Remigiuszem Musiem, technikiem pokładowym z załogi jaka-40, który 10 kwietnia wylądował w Smoleńsku przed katastrofą prezydenckiego członka.

Przebywający aktualnie w Moskwie Klich nie chciał się odnosić do medialnych doniesień, jakoby wieża dała załodze Tu-154 zgodę na zejście do 50 metrów, a nie do 100, jak wynika ze stenogramu i obowiązujących tam przepisów. Powiedział, że MAK zamierza wystąpić o możliwość ponownego spotkania z kontrolerami lotu w Smoleńsku, aby zapytać o rozbieżności.
   
- Czytałem tę rozmowę. Nie wiem, czemu to ma służyć. Bez komentarza - powiedział Klich dziennikarzowi PAP.
   
Polski ekspert poinformował, że cały czas trwają prace nad rozszyfrowaniem nierozpoznanych wcześniej wypowiedzi zarejestrowanych na czarnych skrzynkach z tupolewa.
   
- Cały czas jest nad tym praca i są jakieś wyniki, ale ja ich nie mam. W niedługim czasie pewnie je dostanę. Ja od początku mówiłem o roku. Teraz trzeba pytać tych, którzy chwalili się, że zrobią szybciej, skoro wcześniej tak się chwalono, że szybko to zrobią  - wyjaśnił Klich.
   
Przyznał natomiast, że jest kwestia rozbieżności w zeznaniach kontrolera lotu ze Smoleńska co do tego, czy "prowadząc" polski samolot do lądowania rzeczywiście go widział, bo raz mówił, że tak, a innym razem, że nie.
   
- My (MAK) wystąpiliśmy o kolejne wysłuchania i będziemy to badali. Będziemy to robić według swoich materiałów, a nie medialnych doniesień. Kiedy już będziemy mieli dane, to odpowiednie osoby zostaną przez nas zaproszone - powiedział Klich.
   
Pułkownik Jerzy Artymiak z Naczelnej Prokuratury Wojskowej powiedział PAP, że już w pierwszej fazie postępowania przygotowawczego polscy prokuratorzy wojskowi przesłuchali całą załogę jaka-40, ale poruszona w wywiadzie dla tvn24.pl sprawa jest im nieznana. Poinformował także, iż nagrania z tego samolotu zabezpieczono niezwłocznie po wszczęciu śledztwa.
   
- Prokuratura dysponuje całością tego nagranego materiału do chwili wyłączenia magnetofonu na pokładzie samolotu z uwagi na brak awaryjnego zasilania, brak akumulatorów - dodał Artymiak.

Jerzy Bukowski