KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   05:51:32 AM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Cohen zmienia zdanie

06 lipca, 2010

Czytając kolejny tekst Richarda Cohena na temat stosunków polsko-żydowskich zastanawiam się, ilu znanych felietonistów poważnych pism byłoby stać na tak odważne przyznanie się do błędu i napisanie artykułu całkowicie odmiennego niż opublikowany kilkadziesiąt dni wcześniej.

24 czerwca informowałem w materiale pt. "Pogrom kielecki nie był mini-Holocaustem" o równie bulwersującym jak oburzającym tekście tego autora w "Washington Post", w którym napisał m.in.:
   
"Po wojnie wielu Żydów próbowało <wrócić do domu> do Polski. Skończyło się to wymordowaniem około 1,5 tys. z nich. Zabili ich nie naziści, ale Polacy. Z powodu nienawiści etnicznej albo ze strachu, że stracą swoje (skradzione) domy. Wiele osób nie wie o tym mini-Holokauście. (...) W Kielcach w 1946 roku plotki o mordzie rytualnym wywołały pogrom, w którym zginęło 42 ocalałych z Zagłady. Mordercy z Kielc nie byli jedyni. (...) Gdy odwiedziłem miasto, w którym urodziła się moja matka, Ostrołękę, opowiedziano mi o człowieku, który przeżył Auschwitz, ale został zabity, gdy zgłosił się po swój zakład"
   
Na takie dictum szybko zareagowała nie tylko Polonia, ale także amerykańskie i polskie środowiska żydowskie. W poprzednim artykule przywołałem list naczelnego rabina Polski Michała Szudricha i przewodniczącego Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce Piotra  Kadlcika, w którym mogliśmy przeczytać:
   
"Holocaust był jednorazowym, unikalnym wydarzeniem; nie występuje w różnych rozmiarach, zakończył się wraz z dniem zwycięstwa nad Niemcami hitlerowskimi w 1945 r., z klęską reżimu nazistowskiego, który z ludobójstwa Żydów uczynił jeden ze swoich głównych celów. Jeśli się sugeruje, że jest inaczej, nazywając Holocaustem - mini czy nie - zabijanie Żydów przez Polaków, Słowaków, Węgrów czy Arabów po tej dacie, nieuchronnie legitymizuje się użycie tego terminu w odniesieniu do innych masowych zabójstw. Jeżeli Kielce i inne powojenne mordy Żydów w Polsce były mini-Holocaustem, to z pewnością byłaby nim także np. ostatnia przemoc tłumu w Kirgistanie. Holocaust to nie było po prostu 6 milionów morderstw; była to systematyczna i zorganizowana kampania będąca odbiciem polityki niemieckiej Rzeszy. W Polsce powojennej morderstwa Żydów były zaś  odzwierciedleniem ludowego antysemityzmu, korupcyjnego wpływu hitlerowskiej propagandy i ogólnego bezprawia panującego wówczas w kraju. To wyjątkowo bolesne, że Polska, bliski sojusznik Izraela, który tak blisko współpracuje ze społecznością żydowską, jest oceniana tak samo jak Trzecia Rzesza"
   
Minęło kilka tygodni i Cohen napisał kolejny felieton na ten sam temat. Oto jego fragmenty (cytaty za "Rzeczpospolitą"):
   
"Wielu Polaków, w tym polskich Żydów, uważa, że wcześniej nie poświęciłem uwagi Polakom, którzy narażali życie, by ratować Żydów. Teraz to robię. (...) Niewielu ludzi wie, że polski ruch oporu był znacznie większy i bardziej skuteczny niż francuski. (...) Polska strasznie się wycierpiała. Hitler uznał Polaków za Untermenschen i kazał swoim mordercom <posyłać na śmierć bez żadnej litości i współczucia mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego pochodzenia i języka>. (...) Większość Polaków miała być eksterminowana. (...) Polacy walczyli. Walczyli z nazistami i ich próbami mordowania Żydów. O tym też się nie mówi. Więcej uwagi poświęca się tym Polakom, którzy wspierali nazistów w ostatecznym rozwiązaniu albo byli obojętni. Tymczasem fakty są takie, że 6135 Polaków zostało uznanych za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Ci ludzie ryzykowali straszliwe kary, między innymi karę śmierci dla siebie, swoich rodzin i wszystkich, którzy im pomagali. Podczas wojny ginęło 3 miliony polskich Żydów, ale w tym samym czasie zginęło również 2 do 2,5 miliona polskich nie-żydowskich cywili. (...) Polska strasznie się wycierpiała. Hitler uznał Polaków za Untermenschen".
   
Cohen przyznał, że swój drugi tekst napisał pod wpływem napływających do redakcji głosów oburzenia, chociaż nie powstrzymał się przed wzmianką o "polskim antysemityzmie" i nie wycofał się ze słów o "mini-Holokauście".
   
"- Wcześniej napisał nieprawdę, teraz napisał prawdę. Jestem dumny, jeżeli się do tego przyczyniłem. <Washington Post> jest jedną z najważniejszych gazet opiniotwórczych w USA i ten tekst przeczytają tysiące osób, które nie miały pojęcia o tym, jak dzielni byli Polacy" - powiedział "Rz" rabin Szudrich.
   
Podobne zdanie wyraził na tych samych łamach Piotr Kadlcik:
   
"Miła niespodzianka. Cohen okazał się facetem z klasą. Zorientował się, że przeszarżował, i postanowił to Polakom zrekompensować. W Polsce, gdy ktoś napisze coś głupiego, to zamieści sprostowanie na ostatniej stronie mikroskopijnym drukiem."
   
Według ekspertów "zwycięstwo nad Cohenem" to efekt współpracy Polaków i Żydów.  "- Gdyby do gazety napisał polski ambasador, zostałoby to potraktowane jako rutynowy głos zawodowego dyplomaty. Gdy jednak napisali polscy Żydzi, był to głos autentyczny, którego nie wolno było pominąć. Tak powinniśmy działać zawsze" - podsumował zmianę zdania przez Cohena w "Rzeczypospolitej" Maciej Kozłowski, pełnomocnik Ministerstwa Spraw Zagranicznych do spraw  kontaktów z Żydami.
   
Jerzy Bukowski