Wieża w Smoleńsku podała załodze prezydenckiego samolotu Tu-154, by zszedł na wysokość zaledwie 50 metrów - poinformowały Wiadomości Programu I Telewizji Polskiej.
Tak wynika z zeznań lądującego w Smoleńsku 10 kwietnia o godzinie 7.20 z polskimi dziennikarzami kapitana jaka-40, porucznika Artura Wosztyla, złożonych w prokuraturze.
"Zeznania Wosztyla istotnie różnią się więc od tego, co powiedział w prokuraturze Paweł Plusnin, kontroler lotów w Smoleńsku. Miał on stwierdzić, że zabronił schodzić pilotom prezydenckiego samolotu poniżej 100 m. Na tej wysokości piloci i wieża mieli ewentualnie podjąć decyzję, czy kontynuować lądowanie" - napisała o tej dziwnej sprawie "Rzeczpospolita".
Zapytany przez nią o zdanie mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik rodzin pięciu ofiar katastrofy, powiedział że jest to bardzo ważna informacja:
"- Z ujawnionego stenogramu zapisu z czarnych skrzynek wynika bowiem jednoznacznie, iż piloci otrzymali komendę, by nie zniżać się poniżej 100 metrów. Gdyby więc wieża wydała komendę o zniżaniu do 50 metrów, to powstaje radykalna sprzeczność, która będzie miała wpływ na ustalenie przyczyny katastrofy i roli kontrolerów lotu."
Jego zdaniem ten przeciek z prokuratury budzi "poważne wątpliwości co do wiarygodności stenogramu z czarnych skrzynek, który został przekazany przez stronę rosyjską", z którego wynika, że wieża alarmowała pilotów Tu-154 o konieczności poderwania samolotu, dokładnie, gdy znalazł się na wysokości 50 m.
"Skąd Wosztyl wiedział, jakie polecenia kontrolerzy wydawali załodze prezydenckiej maszyny? Miał włączone radio, więc słyszał rozmowę prowadzoną w języku rosyjskim. Miał też słyszeć, że pilotom Tu-154 podano widoczność na lotnisku 400 m. Z naszych informacji wynika również, że Wosztyl, który zeznania w warszawskiej prokuraturze wojskowej składał 21 kwietnia, mówił także o wysokości lotu rosyjskiego iła. Ta maszyna miała wylądować w Smoleńsku przed polskim Tu-154 (ostatecznie odleciała na inne lotnisko)" - czytamy w "Rz".
Dowódca jaka-40 miał też zeznać, że widział, jak ił przelatywał nad lotniskiem Siewiernyj na wysokości około 30-40 m. Rozmowy wieży z załogą jednak nie słyszał, ponieważ miał wtedy wyłączone radio. Nie wie w związku z tym, na jaką wysokość zejścia umówił się kontroler z załogą rosyjskiego samolotu.
"- Nie mogę udzielać żadnych informacji na temat moich zeznań w prokuraturze" - powiedział "Rzeczypospolitej" porucznik Artur Wosztyl.
To zupełnie nowy, być może przełomowy trop w badaniu przyczyn i okoliczności smoleńskiej tragedii. Wierzyć się nie chce, że wychodzi na jaw dopiero ponad dwa i pół miesiąca po niej.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE