Po koszmarnym błędzie urugwajskiego sędziego, który nie uznał jak najbardziej prawidłowo zdobytej przez Anglików bramki w meczu 1/8 finału mistrzostw świata w piłce nożnej w Republice Południowej Afryki, czas już gromko powiedzieć: dość i wprowadzić do futbolu zasadę od dawna obowiązującą w hokeju na lodzie.
Mam na myśli elektroniczną kontrolę zdobywania goli. Okazuje się bowiem, że ludzkie oko jest zawodne, szwankuje także komunikacja między arbitrami (chociaż mają ze sobą bezpośredni kontakt drogą radiową), a taki błąd, z jakim mieliśmy do czynienia w niedzielnym spotkaniu między dwiema europejskimi potęgami piłkarskimi, może znacznie wypaczyć wynik każdego meczu, w tym tych o najwyższe trofea.
Gdyby celny strzał Franka Lamparda został uznany przez Jorge Larriandę i do przerwy wynik brzmiałby 2:2, kto wie, jak potoczyłyby się dalsze losy tego spotkania. Owszem, Niemcy zdeklasowali swych przeciwników w drugiej połowie, ale nie jest to żadnym usprawiedliwieniem dla urugwajskiego sędziego. Co z tego, że przyzna on ze skruchą, iż zaliczył chyba najgorszą wpadkę w swojej karierze, którą oglądały na ekranach telewizorów miliony ludzi na całym świecie i zostanie na długo odsunięty od prowadzenia mundialowych meczów, skoro nie da się jej "odkręcić"?
Wystarczy zamontować w obu bramkach takie same urządzenia elektroniczne, jakie stosowane są w hokeju i zapalenie się czerwonego światełka plus szybka analiza zapisu video pozwolą uniknąć podobnych błędów na przyszłość, również w ocenie spalonych a przecież z tej właśnie pozycji padła zaledwie kilka godzin później pierwsza bramka dla Argentyny w spotkaniu z Meksykiem.
Niechże więc FIFA jak najszybciej wykona ten niezbędny dla zasady fair play w futbolu krok!
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE