Przez kilka miesięcy w roku Kraków - podobnie jak wiele innych atrakcyjnych turystycznie miast na całym świecie - rozbrzmiewa muzyką w wykonaniu ulicznych grajków.
Niektórzy z nich wykonują w kółko kilka tych samych melodii, często niemiłosiernie fałszując, inni wykazują się prawdziwym mistrzostwem w swoim fachu. Jedni i drudzy oczekują drobnych datków od turystów oraz wyrozumiałości od władz miasta.
Z tym drugim nie jest jednak pod Wawelem najlepiej. Nasiliły się bowiem ostatnio naloty Straży Miejskiej, która przegania muzyków pod pretekstem żebrania lub zajmowania pasa drogowego bez zezwolenia. Uliczni grajkowie zorganizowali więc niemy protest przeciwko ograniczaniu im możliwości uprawiania sztuki (o pieniądzach dyskretnie nie wspomnieli).
Zapowiedzieli go na Facebooku "Władze Krakowa postanowiły pozbyć się sztuki ulicznej i uczynić Kraków miastem <porządnym i martwym>" - napisali do społeczności internetowej.
Protest polegał na tym, że instrumentaliści, śpiewacy, mimowie oraz inni artyści stali przez godzinę wzdłuż ulicy Floriańskiej z pozaklejanymi taśmą ustami i instrumentami.
Turyści i przechodnie głośno wyrażali poparcie dla protestujących, twierdząc, że ich sztuka ożywia miasto.
Jak poinformowano dziennikarzy w Urzędzie Miasta Krakowa, za zajęcie 1 metra kwadratowego terenu na działalność artystyczną trzeba zapłacić tylko 1 złotego dziennie. Do tej pory nie wymagano jednak od muzyków, czy mimów poddawania się dosyć skomplikowanym urzędniczym procedurom.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE