Jeśli nie wykonuje się prawomocnych wyroków sądowych, trzeba być przygotowanym na przykre niespodzianki.
Właśnie przekonał się o tym europoseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Kurski, który nie przeprosił koncernu medialnego Agora SA i w związku z tym komornik wystawił na licytację jego czarne bmw X5, którym nb. kilkakrotnie przekraczał on dopuszczalną prędkość na polskich szosach.
Licytacja stanowi znakomitą okazję dla miłośników tej marki, ponieważ za model z 2006 roku cenę wywoławczą ustalono na zaledwie 71 250 złotych, czyli o ponad 20 tysięcy mniej od wartości szacunkowej samochodu.
Jak powiedział portalowi internetowemu tvn24.pl prawnik Agory Piotr Rogowski, Kurski przegrał z jego klientem dwa procesy: o oskarżenie w 2006 roku w TVP "Gazety Wyborczej" w programie "Warto rozmawiać" o "układ medialny" z firmą J&S oraz za wypowiedź z lipca 2008 roku, gdy mówił o "terrorze medialnym" dziennika.
Agora zażądała przeprosin w na łamach gazety i na telewizyjnej antenie, a także wpłaty pieniędzy na cel społeczny. Polityk oba procesy przegrał, ale od momentu wydania prawomocnych wyroków nie zastosował się do nakazów sądów i z własnej woli nie umieścił przeprosin. Za zgodą sądu zrobiła to więc za niego sama "GW", za ich publikację musi jednak zapłacić Kurski. Właśnie na ten cel przeznaczone zostaną pieniądze z licytacji jego bmw, przejętego przez komornika.
Kurski nie chciał skomentować tej sprawy dla tvn24.pl., wydał natomiast oświadczenie, w którym czytamy.:
Nie mogę przepraszać kogoś, kto wielokrotnie na mój temat kłamał, w dodatku za to, że wypowiadałem się w ważnej sprawie dla opinii publicznej, której w demokratycznym państwie nie można przemilczeć. Agora S.A. nie czekając na werdykt Trybunału w Strasburgu (do którego odwołał się europoseł - JB) siłą wykonuje wyrok publikując "przeprosiny" bez mojej wiedzy i zgody. Agora siłą wykonuje wyrok, nasyła pod moją nieobecność na moją żonę i dzieci komornika w celu zajęcia ich domu, samochodu i kont bankowych na kwotę blisko 92 000 zł (słownie: dziewięćdziesięciu dwóch tysięcy złotych), co stanowi równowartość rocznych dochodów posła na Sejm.
Mówiąc o "układzie medialnym" nie twierdziłem, broń Boże, że Gazeta pisze za pieniądze, na zlecenie czy pod czyjeś dyktando. Wskazywałem jedynie na oczywistą wspólnotę interesów różnych podmiotów, które uznając rząd PiS za wroga, zwyczajnie mogą się wspierać. Wolno im to robić, ale mi, jako politykowi z mandatem wyborców, powinno być wolno o tym mówić. Sąd potraktował mnie tak, jak wcześniej kilkunastu polityków i publicystów, którzy ośmielili się skrytykować "Gazetę Wyborczą". Żadnego z nich nie skazano jednak na tak horrendalny haracz.
Kiedy publicznie skomentowałem wyrok jako terror medialny Gazety, zostałem w kolejnym procesie, z pozwu Agory S.A. tym razem już zaocznie skazany na kolejne dziesiątki tysięcy zł kolejnych przeprosin. A ponieważ "im nie jest wszystko jedno", przysłali właśnie do mnie komornika. Życie dopisało wszakże puentę do tej historii. Oto bowiem jedną z pierwszych decyzji rządzących po upragnionym przez Gazetę Wyborczą obaleniu gabinetu J. Kaczyńskiego było... umorzenie wspomnianej spółce nałożonej w czasach rządu PiS kary 461 mln złotych. Ocenę tego faktu pozostawiam Czytelnikom.
Nie pozwolę pozbawić się konstytucyjnego prawa do uczciwego sądu, zgadzać się na kneblowanie ust i milczeć wobec zagrożenia dla wolności słowa, o którą walczyłem przez całą swoją młodość jako dziennikarz i działacz podziemnej Solidarności. Panowie z Agory S.A. i kierownictwa Gazety Wyborczej, możecie mnie zlicytować, ale mnie nie złamiecie.
Dziwi mnie, że tak wytrawny polityk nie chciał wykonać prawomocnych wyroków sądowych i naraził się nie tylko na wstyd, ale także na utratę samochodu, z pewnością wartego wiele więcej niż koszt medialnych przeprosin.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE