Ponad 200 zawodników z Polski, Niemiec, Austrii, Belgii, Czech, Słowacji i Włoch wzięło udział oni udział w mistrzostwach Europy w ekstremalnych biegach górskich, zorganizowanych w tym roku w Polsce.
Start wyścigu znajdował się w Kuźnicach, a jego meta na szczycie Kasprowego Wierchu. Trasa liczyła 6,5 kilometra. Uczestnikom towarzyszyły deszcz, błoto i śliskie kamienie.
Bieg wygrał Słowak Miroslaw Vanko, który uzyskał czas 40 minut i 28 sekund, na drugim miejscu przybiegł Polak Andrzej Długosz z czasem 41 minut i 49 sekund.
"- Te mistrzostwa organizowane są już po raz czwarty. Do tej pory odbywały się w Alpach. Po raz pierwszy ich organizację przyznano Zakopanemu" - powiedział "Polsce-Gazecie Krakowskiej" Maciej Kałwak, organizator zawodów.
Te nietypowe zawody przypomniały mi nie tak znowu dawne czasy, kiedy zamiast czekać około dwóch godzin (bywało, że i dłużej) na wjazd kolejką linową na Kasprowy, wielu narciarzy decydowało się ruszyć piechotą na Halę Goryczkową, do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego.
Ileż razy z deskami na ramieniu i wypełnionym ciężkimi butami narciarskimi plecakiem szedłem tą trasą, którą równym, ale dosyć szybkim krokiem można było przemierzyć w ciągu około 45 minut. Dochodziło się do wyciągu potężnie zmęczonym, spoconym i spragnionym, zwłaszcza wczesną wiosną, kiedy temperatury były już wysokie, słońce mocno operowało, a "święta góra polskiego narciarstwa" przyciągała jak magnes amatorów narciarstwa i raczkującego wówczas snowboardu.
W mej pamięci na zawsze pozostanie jedna z takich marcowych (a może kwietniowych) wypraw, kiedy w połowie przebywanej równym rytmem drogi zszedłem na moment z trasy tylko po to, aby przerzucić deski z jednego ramienia na drugie i zaczerpnąć oddechu. W tym momencie wyprzedziła mnie tak na oko dwa razy młodsza, idąca od Kuźnic tuż za mną dziewczyna, a ja tytułem wyjaśnienia powiedziałem jej:
- Muszę zmienić ramię, a poza tym mam już trochę lat na karku.
Ona spojrzała na mnie z nieskrywaną pogardą i rzuciła za siebie:
- To nie jest żadne usprawiedliwienie.
Nie muszę dodawać, że ruszyłem natychmiast do góry w takim tempie, że wkrótce znalazłem się przed nią, a spojrzawszy na Goryczowej na zegarek z dumą stwierdziłem, że znacznie pobiłem własny, wyśrubowany wiele lat wcześniej rekord na tej trasie.
Kiedy czytam więc dzisiaj, że uczestnicy mistrzostw Europy w ekstremalnych biegach górskich dotarli w niewiele ponad 40 minut z Kuźnic na szczyt Kasprowego Wierchu, czyli dwa razy dalej niż ja (ale bez narciarskiego obciążenia!), myślę o nich z ogromnym uznaniem, z rozrzewnieniem przypominając sobie tamtą historię.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE