Miarą skuteczności działań każdego polityka jest to, czy osiąga wyznaczone sobie cele, czy też zamiast sukcesów odnotowuje głównie porażki. Najbardziej widoczne jest to w kampaniach wyborczych, w których należy sugestywnie i spektakularnie przekonać do swojego programu i swojej osoby jak najwięcej rodaków.
Aby wyjść zwycięsko z tej próby, trzeba być dobrym psychologiem. Kandydat musi bowiem pozyskać nie własnych sympatyków, ani zdecydowanie nieprzyjaznego sobie elektoratu, ale tę część społeczeństwa, która dopiero przyglądając się wyborczej rywalizacji podejmuje decyzję, na kogo oddać głos.
A ta całkiem pokaźna grupa niewiele interesujących się na co dzień polityką ludzi nie ma zbyt dobrej pamięci, dlatego nie reaguje negatywnie na zasadnicze zmiany wizerunku poszczególnych kandydatów, które doprowadzają do furii ich przeciwników. Jeśli Jarosław Kaczyński opiera więc swoją kampanię na chwytliwym haśle zakończenia wojny polsko-polskiej, to ogromna większość politycznie obojętnych wyborców przyjmuje je z uznaniem, zwłaszcza w kontekście katastrofy smoleńskiej i klęski powodzi, które skłaniają do refleksji o potrzebie jedności, a zaprzestania awantur.
Zwolennicy Bronisława Komorowskiego, Grzegorza Napieralskiego i Waldemara Pawlaka mogą więc do woli przypominać dawne wypowiedzi prezesa Prawa i Sprawiedliwości, udowadniać, że to właśnie on sam rozpoczął tę wojnę, podkreślać jego konfliktowy charakter, wątpić w szczerość deklarowanej przezeń wewnętrznej przemiany. Ta argumentacja trafia wyłącznie do ich zwolenników, którym nie trzeba przecież obrzydzać Kaczyńskiego, spotka się z ostrą polemiką jego sztabowców, ale - co najważniejsze w aspekcie skuteczności prowadzenia kampanii - nie przekona "elektoratu środka".
Ci, którzy jeszcze nie wiedzą, kogo chcieliby widzieć w roli Prezydenta Rzeczypospolitej, a mają dosyć politycznych waśni, nie będą wnikać w historyczne zaszłości i zastanawiać się, kto ma dzisiaj rację w ich ocenie. Podoba im się natomiast pojednawczy ton prezesa PiS i nie bardzo rozumieją, dlaczego jest on tak ostro krytykowany za chęć położenia kresu żenującym awanturom i czemu podważa się jego dobre intencje.
Tę łagodną nutę łatwo jest oczywiście wykpić i wyszydzić, ale wyłącznie w gronie politycznych wrogów Kaczyńskiego, na których opinii w ogóle mu przecież nie zależy. Zdecydowanej większości niezdecydowanych wyborców bardzo się ona podoba, czego najlepszym dowodem są rosnące słupki sondażowego poparcia dla niego.
Im bardziej będzie w ostatnich dniach kampanii atakowany, im więcej odnotujemy prób sprowokowania go w stylu prezentowanym w działaniach przez Janusza Palikota, a w wypowiedziach przez Władysława Bartoszewskiego, Kazimierza Kutza, Stefana Niesiołowskiego, im częstsze będą przejawy zdenerwowania i paniki w obozie głównego kontrkandydata, tym większe szanse Jarosława Kaczyńskiego, oczywiście pod warunkiem, że zachowa on do ostatniej chwili stoicki spokój i ograniczy do minimum ostre polemiki, mimo że w świetnie się w nich czuje.
Taktyka oparta na postulacie zakończenia polsko-polskiej wojny sprawdza się znakomicie. Czy wystarczy do wyborczego zwycięstwa? Przekonamy się już za 9 dni.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE