Polska Izba Turystki, w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych RP, podjęła działania, mające umożliwić tym rodakom, którzy będą przebywać poza krajem w dniach wyborów prezydenckich, oddanie głosu tam, gdzie wybiorą się na wakacje.
Mam mieszane uczucia w związku z tą propozycją. Z jednej strony wyrażam uznanie za troskę o to, aby zrobić wszystko w celu zapewnienia każdemu Polakowi możliwości zagłosowania, z drugiej widzę w tym pewną przesadę.
Jeśli ktoś z przebywających na urlopie poza krajem rodaków koniecznie zechce wziąć udział w akcie wyborczym, sam znajdzie sposób, aby dotrzeć do punktu, w którym będzie mógł oddać swój głos. Osoby mocno zaangażowane w politykę, a nie będące pewne, czy zdołają dotrzeć do komisji wyborczej poza granicami kraju mogą zaś tak zaplanować swój urlop, aby 20 czerwca i 4 lipca pozostać w swoich miejscach zamieszkania.
Czy Polska Izba Turystyki nie wykazuje się zbytnią nadgorliwością i czy nie chce w ten sposób za wszelką cenę pomóc temu kandydatowi, którego wyborcy najczęściej wyjeżdżają na zagraniczne wakacje?
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE