Od 10 kwietnia w stosunkach polsko-rosyjskich zapanowało znaczne złagodzenie obyczajów. Jedni z entuzjazmem mówiąo przełomie i diametralnej zmianie w podejściu władz Federacji Rosyjskiej i jej obywateli do Polski oraz Polaków, drudzy wyrażają pewien sceptycyzm w tej materii i przestrzegają przed braniem emocjonalnych gestów za radykalne przestawienie politycznej zwrotnicy, ale nie negują, że mamy do czynienia z pewnym odprężeniem.
W tej całkiem sympatycznej atmosferze pojawił się jednak po rosyjskiej stronie fałszywy ton. Jest nim artykuł w "Niezawisimej Gazietie", która powraca do starej, stalinowskiej wersji odpowiedzialności NKWD za mord na polskich oficerach w 1940 roku i przypisuje ją hitlerowskim Niemcom. W tekście jest też wzmianka o dziadku Donalda Tuska jako ochotniku do Wehrmachtu.
"Polscy nacjonaliści uczynili z Katynia niemal podstawę polityki zagranicznej Polski. Za to Polaków zupełnie nie interesują losy ich rodaków, którzy w czerwcu 1941 roku znajdowali się w czterech łagrach Wiaziemłagu. Polacy budowali tam autostradę Moskwa-Mińsk i kilka lotnisk. Większości nie zdołano ewakuować w związku z przerwaniem frontu przez niemieckie wojska zmechanizowane" - czytamy w moskiewskiej gazecie.
Pisze ona również o dziadku polskiego premiera w takim oto kontekście:
"Warszawę nie interesuje też los 60 277 Polaków, którzy dostali się do radzieckiej niewoli w latach 1941-45. Chodzi o panów ubranych w mundury Wehrmachtu i jednostek SS. Do Wehrmachtu i SS wstąpiło łącznie około pół miliona polskich ochotników. Wśród nich był Józef Tusk - dziadek obecnego premiera Polski Donalda Tusk. Polskie władze w ogóle nie chcą mówić o tym pół milionie swoich rodaków. Gdy przypiera się ich do ściany, twierdzą że to <źli Niemcy przymusowo zmobilizowali nieszczęsnych Polaków>. Niestety - żadnej mobilizacji ani do Wehrmachtu, ani do SS Niemcy nie prowadzili nie tylko wśród Polaków, ale także wśród Rosjan, Francuzów i innych narodów. Do SS Polacy zaciągali się dobrowolnie. W wypadku Wehrmachtu schemat był nieco inny. Najpierw pan musiał udowodnić, że nie jest Polakiem, lecz Niemcem z urodzenia. Przy czym - niemieckie władze nie tylko nie popierały takiej metamorfozy, ale nawet czyniły panom różne przeszkody" - informuje "NG", nie podając jednak źródeł tych rewelacyjnych doniesień.
Gazeta ostro krytykuje także władze Rosji za to, iż te "udają, że nie słyszą głosów milionów swoich rodaków, wątpiących w polską wersję katyńskiego incydentu". A przecież - twierdzi "NG" - "masowe mordowanie jeńców miało miejsce we wszystkich wojnach ostatnich dwóch stuleci" i wymienia tytułem przykładu - jakżeby inaczej - "zamordowanie i zamęczenie" przez Polaków w latach 1920-21 od 30 do 70 tysięcy sowieckich jeńców wojennych.
"O ile stalinowskie represje zostały potępione jeszcze w 1956 roku na XX Zjeździe (KPZR), o tyle marszałek Piłsudski, odpowiedzialny za masowe mordy na dziesiątkach, jeśli nie na setkach tysięcy Rosjan, Ukraińców i Niemców, został wykreowany na bohatera narodowego Rzeczypospolitej. O radzieckich jeńcach, wymordowanych przez Polaków w latach 1920-21", Rosjanie dowiedzieli się dopiero na początku lat 90., gdy Polacy mocno dopiekli Rosji Katyniem - czytamy w "Niezawisimej Gazietie".
Tego typu brednie pojawiały się w rosyjskich mediach już wcześniej, występowali z nimi także deputowani z partii nacjonalistycznych i postkomunistycznych. Wydawało się jednak, że po smoleńskiej tragedii i zadeklarowanej w słowach, gestach oraz czynach (czy aby na pewno szczerych?) przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa oraz premiera Władimira Putina zmianie kursu wobec Polski zostaną one wyciszone, przynajmniej na dłuższy czas. Okazuje się, że jest zgoła inaczej.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE