Jest takie bardzo stare, łacińskie powiedzenie, wedle którego o zmarłych należy mówić wyłącznie dobrze albo nie wypowiadać się o nich wcale.
Szkoda, że nie pamięta o nim wielu polskich polityków, dziennikarzy i publicystów, komentujących tragiczną śmierć Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Kiedy słucham od soboty wielu z nich, trudno mi uwierzyć w szczerość ich ocen człowieka, na temat którego wypowiadali się jeszcze kilka dni wcześniej do tych samych kamer i mikrofonów w zgoła odmiennym tonie. Lepiej by było, gdyby teraz wymownie milczeli lub ograniczyli się do wypowiedzenia kurtuazyjnych kondolencji.
Tak wielka, zbiorowa tragedia wyzwala w ludziach to, co w nich najlepsze. Majestat śmierci zazwyczaj czyni nas pokornymi i pełnym współczucia dla bliźnich, zwłaszcza zaś dla rodzin i bliskich zmarłych.
Może wystarczyłoby jednak, aby ci, którzy przez ostatnich parę lat bezceremonialnie szydzili z Lecha Kaczyńskiego i wielu jego współpracowników oraz politycznych przyjaciół oddali im w ciszy oraz skupieniu należny hołd, ale powstrzymywali się od nader spektakularnego praktykowania faryzeizmu w dniach żałoby narodowej.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE