\"Rzeczpospolita\" dotarła do odpowiedzi rosyjskiego rządu na skargę, jaką w Europejskim Trybunale Praw Człowieka złożyli Witomiła Wołk-Jezierska i 12 innych krewnych polskich oficerów zamordowanych w Katyniu.
W 17-stronicowym piśmie do Trybunału Rosjanie ani razu nie użyli słowa "zbrodnia" czy "mord". Piszą o "sprawie" lub "zdarzeniu katyńskim".
"Rehabilitacji zamordowanych nie przewidują, gdyż - jak tłumaczą - nie udało się potwierdzić okoliczności schwytania polskich oficerów, charakteru postawionych im zarzutów i tego, czy je udowodniono. Nie ma nawet pewności - pisze rosyjski rząd - czy Polaków rozstrzelano" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Według Moskwy ETPC w ogóle nie powinien się zajmować tą sprawą, ponieważ Rosja jest związana europejską konwencją praw człowieka, czyli podlega jurysdykcji Trybunału, dopiero od 5 maja 1998 roku.
"Władze Federacji Rosyjskiej nie miały obowiązku przeprowadzenia śledztwa w związku z katyńskimi zdarzeniami, które miały miejsce w 1940 roku" - napisano w rządowym piśmie, podpisanym przez Georgija Matiuszkina, pełnomocnika Federacji Rosyjskiej przy ETPC.
Kreml nie chce też przekazać Trybunałowi m.in. kopii postanowienia o umorzeniu śledztwa katyńskiego z 2004 roku, gdyż "zawiera tajemnice, których ujawnienie mogłoby przynieść uszczerbek bezpieczeństwu kraju". Dokumentu tego nie przekazano również stronie polskiej.
"Rosjanie kwestionują ustalenia komisji Anatolija Jabłokowa, byłego prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej. W latach 1990 - 1994 kierował on prowadzonym w Rosji śledztwem katyńskim, a w 1993 r. powołał komisję ekspertów do przygotowania naukowej opinii na potrzeby tego postępowania" - napisała w "Rz" Ewa Łosińska.
Jabłokow nie miał wątpliwości, określając mord na polskich oficerach jako zbrodnię przeciwko pokojowi, wojenną i przeciwko ludzkości, a za winnych uznał Józefa Stalina oraz sowieckie politbiuro i NKWD. Do nadania takiej kwalifikacji prawnej wykorzystał Kartę Trybunału Norymberskiego.
W piśmie Matiuszkina czytamy jednak, że wnioski komisji Jabłokowa "nie zostały uznane za dowód w śledztwie nr 159" (czyli w rosyjskim postępowaniu katyńskim, zakończonym umorzeniem w 2004 roku - "Rz")), a informacja z jej prac nie ma charakteru oficjalnego.
"Władze Federacji Rosyjskiej twierdzą, iż w czasie prac komisji naruszono obowiązujące procedury, a w jej wnioskach nie wskazano dokładnie, który ekspert co konkretnie ustalił" - napisała Łosińska.
„To oznacza, że np. ekspert ds. medycyny potwierdzał wywody z dziedziny historii” – czytamy w punkcie 54. odpowiedzi.
Rosjanie w swej odpowiedzi przesłanej do Trybunału kwestionują też dokumenty niemieckie z lat 40. dotyczące przeprowadzonej przez Niemców ekshumacji. Oto odnośny fragment:
"Przy ocenie wartości dowodowej spisu (znalezionych ofiar - "Rz") należy uwzględnić, że ekshumacja odbywała się na terytorium okupowanym przez wojska niemieckie, pod przewodnictwem i pełną kontrolą władz Niemiec. W skład tzw. międzynarodowej komisji weszli specjaliści ds. medycyny sądowej z 12 krajów europejskich, z których 11 w tym czasie było przez Niemcy okupowanych lub było ich sojusznikami".
W skardze wysłanej do Strasburga krewni ofiar wskazali, że listy wywozowe z Kozielska, sporządzone przez sowieckie NKWD, potwierdzają nazwiska polskich oficerów zidentyfikowanych przez Niemców.
"Jest wśród nich np. ojciec Witomiły Wołk-Jezierskiej z Warszawy - jednej z osób, które złożyły skargę - porucznik Wincenty Wołk. Mimo to Rosjanie twierdzą, że nie ma znaczenia nawet pismo, które pani Witomiła dostała z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Moskwie w kwietniu 1998 r. potwierdzające, iż jej ojciec został rozstrzelany w 1940 r. Wysłano je przed zakończeniem śledztwa katyńskiego -argumentują dziś. Rodziny ofiar NKWD przypominają zaś, że Niemcy zaprosili w 1943 r. do Katynia przedstawicieli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Udało się tam też kilkunastu Polaków (m. in. pisarze Ferdynand Goetel i Józef Mackiewicz). Wszyscy potwierdzali wyniki niemieckich badań" - czytamy w "Rz".
Co na to pani Wołk-Jezierska?
"- Stronie rosyjskiej nadal brak dobrej woli, by zbrodnię katyńską wyjaśnić" - powiedziała gazecie, a w wypowiedzi dla Radia RMF FM dodała:
- To jest manipulacja dla Europy. Jak tylko dokument zostanie przetłumaczony na język angielski, to natychmiast zareaguje na niego prawnik rodzin. Odpowiedź będzie z naszej strony i myślę, że później Trybunał zadecyduje, czy dalej dyskutuje z Rosjanami, czy po prostu sam tę sprawę zacznie osądzać. Ja mam dokumenty, które wyjaśnią wszystko
"Rzeczpospolita" poprosiła o opinie w tej sprawie kilka osób od dawna zajmujących się zbrodnią katyńską. Oto ich wypowiedzi:
Nikita Pietrow, historyk rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał: "Od 1991 r. w Rosji obowiązuje ustawa o rehabilitacji, pod którą podlegają wszystkie przestępstwa dokonane w ZSRR. Utajnienie decyzji o umorzeniu śledztwa katyńskiego jest jej złamaniem. W tym utajnionym dokumencie są informacje o tym, czy Polacy zostali rozstrzelani.Jeśli rzeczywiście Rosja uważa, że ujawnienie prawdy o sowieckiej zbrodni jej zaszkodzi, to znaczy, że traktuje cios w prestiż ZSRR jak we własny. Mówiąc o <zagrożeniu>, może też mieć na uwadze pieniądze - wypłatę odszkodowań. Jeśli to jest prawda, Rosja oficjalnie jest wspólnikiem przestępcy. To odpowiedź dla tych, którzy liczą, że w Katyniu Rosja zademonstruje gotowość, by ujawnić prawdę."
Profesor Andrzej Nowak, historyk, znawca Rosji: "Jeżeli ta odpowiedź rosyjskiego rządu jest rzeczywiście prawdziwa - bo jej cynizm jest tak wielki, że aż trudno w to uwierzyć - to mamy do czynienia z wyjątkowo szokującą sprawą. Ukazuje ona dwulicowość Kremla. Z jednej strony puste gesty przyjmowane z entuzjazmem przez rozhisteryzowane, pragnące choć kropli łaski z kremlowskiego stołu polskie media i rząd. Z drugiej strony twarde, brutalne fakty. Tak samo było podczas obchodów 1 września. Putin wywołał w Polsce entuzjazm kilkoma frazesami, a jednocześnie w Rosji trwała kampania gloryfikacji paktu Ribbentrop-Mołotow. Mało tego, to Polacy zostali oskarżeni o wywołanie wojny."
Bogna Szklarczyk, córka oficera zabitego w Katyniu: "Rosjanie twierdzą, iż nie ma pewności, że Polacy zostali rozstrzelani. Czyli nasi oficerowie sami strzelili sobie w głowy i ułożyli się w masowych grobach. To naprawdę chore! A już myślałam, że w Rosji coś drgnęło, że Putin wreszcie odetnie się od sowieckiej spuścizny, że ujawni dokumenty. Ja do dziś nie wiem, jak zginął mój ojciec ppor. Kazimierz Frąckowiak. No cóż, daliśmy się Putinowi nabrać. Ta odpowiedź to prawdziwa twarz Rosji, twarz, którą znakomicie znamy. Oni od lat mataczą i oszukują w sprawie Katynia. Jadę tam na uroczystości, ale to, co powie Putin, nie będzie miało dla mnie żadnego znaczenia. Liczą się bowiem działania, a nie puste słowa."
Władimir Bukowski, rosyjski dysydent, mieszkający w Anglii: "Zgodnie z prawem, jeżeli jest ciało, to jest i zbrodnia. Kreml, twierdząc, że nie jest pewny, czy Polaków rzeczywiście rozstrzelano, całkowicie się kompromituje. Przecież Sowieci <badali> ciała w Katyniu, powołali nawet pseudokomisję, która miała udowodnić, że to zrobili Niemcy. Putin prowadzi z Polską chytrą grę i, niestety, wasze władze dają się na to nabierać. Obecny polski rząd jest dla mnie wielkim rozczarowaniem. Znam osobiście Radka Sikorskiego, odkąd studiował w Wielkiej Brytanii. Zawsze uważałem go za zdecydowanego antykomunistę, który powinien bez problemu rozszyfrować prawdziwe intencje Kremla. Co się z nim dzieje?"
Prezydent Lech Kaczyński powinien mieć coraz większy ból głowy w związku z planowanym wyjazdem do Moskwy na uroczystości z okazji 65. rocznicy zwycięstwa nad III Rzeszą.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE