Najnowsze zdobycze elektronicznej komunikacji odegrały istotną rolę w dokumentowaniu kradzieży napisu \"Arbeit macht frei\" znad bramy byłego niemieckiego obozu zagłady w Auschwitz-Birkenau - wynika z aktu oskarżenia przeciwko trzem złodziejom, który przeanalizowała Polska Agencja Prasowa.
Zleceniodawca przestępstwa kontaktował się SMS-ami i MMS-ami z podejrzanym o pośredniczenie w kradzieży Marcinem A.
"Kilka godzin po kradzieży jej domniemany zleceniodawca w Szwecji Anders H. otrzymał dwa zdjęcia skradzionego i pokawałkowanego napisu. Organizatorzy i wykonawcy kradzieży kontaktowali się za pomocą sms-ów, a o kradzieży niektórzy z nich rozmawiali za pośrednictwem komunikatora internetowego gadu-gadu" - czytamy w depeszy PAP.
- Pierwszy raz spotkałem się z takim dowodem, tak doskonale potwierdzającym nasze ustalenia - przyznał w rozmowie z PAP prowadzący śledztwo w sprawie kradzieży prokurator Piotr Kosmaty.
"Podróż przyszłych złodziei do Oświęcimia dokumentowały po drodze kolejne stacje bazowe telefonii komórkowej, do których logowały się ich używane od lat telefony komórkowe. Ich obecność potwierdzały monitoringi stacji benzynowych, bazy PKS w Oświęcimiu, a nawet hipermarketu, do którego, głodni, poszli po przyjeździe kupować batony. W aktach sprawy są też zdjęcia z kolejnego hipermarketu, w którym kupowali narzędzia do odkręcenia tablicy. Nie ma tylko zdjęć z samej kradzieży, ponieważ monitoring na terenie muzeum działał... <on line>, tzn. nie rejestrował nagrań" - napisała PAP.
Jeden ze złodziei rozmawiał o sprawie ze znajomym przez komunikator gadu-gadu na swoim komputerze, co zostało ustalone zaraz po zabezpieczeniu komputerów zatrzymanych osób. Również wagę tego dowodu doceniła prokuratura.
Jak widać, sprawcy kradzieży umieli korzystać z nowoczesnych zdobyczy cywilizacji, ale nie wzięli pod uwagę tego, iż zostawiają po sobie liczne ślady w przestrzeni wirtualnej, po których - jak po nitce do kłębka - trafiły do nich organa ścigania.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE