Jeżeli ktokolwiek miał jeszcze do tej pory jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czyim człowiekiem zawsze był i nadal pozostaje generał Wojciech Jaruzelski, to właśnie otrzymał wymowną odpowiedź.
Były prezydent swoją decyzję o tym, że jest "bardzo wdzięczny prezydentowi Rosji Dmitrijowi Miedwiediewowi za zaproszenie na obchody 65. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem" i że przyjmuje je "z wielkim zadowoleniem" ogłosił nie w wypowiedzi dla polskich mediów, ale w rosyjskim dzienniku "Wriemia Nowostiej".
Kiedy dziennikarze wielu naszych rozgłośni radiowych, stacji telewizyjnych i gazet pytali go w niedzielę o to, jaką podejmie decyzję w tej sprawie, stanowczo odmówił odpowiedzi. Chętnie i bez najmniejszych skrupułów udzielił jej natomiast rosyjskiemu tytułowi.
Chciałoby się powiedzieć: "swój do swojego po swoje" lub "stara miłość nie rdzewieje". Jaruzelski najwyraźniej lepiej czuje się w kontaktach z rosyjskimi dziennikarzami, niż z polskimi. Wprawdzie ładnie mówi po polsku, ale dalej myśli i wartościuje świat po rosyjsku.
Oto kolejny, wprawdzie drobny, ale charakterystyczny dowód na to, że jest to człowiek o na wskroś sowieckiej mentalności, której nie potrafi i nie chce się wyzbyć.
Może powinien więc pozostać po majowej wizycie już do końca życia w Moskwie, skoro tam czuje się bardziej u siebie niż w Warszawie?
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE