KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 23 listopada, 2024   I   09:26:19 PM EST   I   Adeli, Felicyty, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Sowiecka pomoc

04 marca, 2010

W zasadzie wszyscy o tym wiedzieliśmy, ale dopiero teraz dostaliśmy oficjalne potwierdzenie: obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego zostały wydrukowane w Związku Sowieckim i przywiezione do Polski późną jesienią 1981 roku.

Tak zeznał przed sądem Zdzisław M., świadek w procesie byłego członka Rady Państwa - Emila Kołodzieja.
   
"86-letni emerytowany oficer wojska Zdzisław M., były członek Komitetu Obrony Kraju, powiedział, że późną jesienią 1981 roku wysłano go, razem z pułkownikiem MSW, do Moskwy. Poleciał tam po wydrukowane w ZSRR afisze o wprowadzeniu stanu wojennego. Nie pamiętał dokładnej daty lotu. Zeznał, że zdziwiła go delegacja do ZSRR i to, że na posiedzeniach KOK nigdy nie omawiano planów wprowadzenia stanu wojennego, choć były opracowania na wypadek stanu wojny, rozumianego jako zagrożenie zewnętrzne. Dodał, że nie wie, kto zlecił druk ogłoszeń za granicą"- czytamy w depeszy Polskiej Agencji Prasowej.
   
Świadek ocenił, że wprowadzenie stanu wojennego odbyło się "nie w pełni w zgodzie z prawem".
   
- Uważam, że tego rodzaju dokumenty powinny przechodzić przez odpowiednie organy: Sejm lub Radę Państwa, jeśli Sejm nie obraduje - powiedział przed sądem.
   
Przekonanie, że "Związek Radziecki znał wszystkie plany", wyraził natomiast inny świadek w tej samej sprawie - były dowódca Wojsk Obrony Powietrznej Kraju, 84-letni Longin Ł. Według niego, także Amerykanie wiedzieli od pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, kiedy zostanie wprowadzony stan wojenny.
   
- Samoloty rozpoznawcze NATO latały nad Bałtykiem codziennie. Moi piloci znali ich, machali do siebie. Z chwilą ogłoszenia stanu wojennego przez trzy dni nie pojawił się żaden samolot - mówił emerytowany generał.
   
"Zeznał, że nie uczestniczył w żadnych pracach nad przygotowaniem stanu wojennego, a o jego wprowadzeniu i powołaniu go do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego dowiedział się od ówczesnego szefa Sztabu Generalnego gen. Floriana Siwickiego. Wspominał, jak w 1981 roku radzieckie jednostki w Polsce stawały się coraz liczniejsze, korzystając z tego, że podczas ćwiczeń armia radziecka mogła przerzucać do Polski dowolne ilości sprzętu i ludzi. Podał przykład pułku rozpoznawczego, w którym w ciągu roku zaczęło stacjonować kilkadziesiąt samolotów i śmigłowce bojowe. Mówił też o naciskach "ze strony radzieckich sojuszników", którzy narzekali na nieporządek w kraju oraz zagrożenie dostaw i łączności. Jak powiedział, w rozmowach często cytowali oni słowa Breżniewa, że nie zostawią Polski w potrzebie. Pretensje z powodu nieregularnych dostaw sprzętu radiotechnicznego wyrażali też wojskowi z Czechosłowacji i Węgier" - napisała w depeszy PAP.
   
Na pytanie, czy możliwe było wystąpienie o bratnią pomoc do ZSRR, świadek obruszył się.
   
- To żarty. Rosjanie do nas nie weszli, bo się bali. Nie robotników, ale wojska, bo wojsko było przez cały czas zdyscyplinowane - powiedział.
  
Emil Kołodziej został oskarżony przez Instytut Pamięci Narodowej o przekroczenie uprawnień przez głosowanie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku za uchwaleniem dekretów o stanie wojennym. Jego sprawę wyłączono z głównego procesu autorów stanu wojennego. Oskarżonemu grozi do trzech lat więzienia.

Jerzy Bukowski