Jan Rokita nie musi się obecnie bać aresztowania w Niemczech; prokuratura w Landshut zawiesiła realizację nakazu aresztowania do momentu wyjaśnienia, czy polski polityk otrzymał wezwanie do zapłacenia kary - poinformował portal Onet.pl, powołując się na Radio Deutsche Welle.
Po uprawomocnieniu wyroku sądu apelacyjnego w Erdingen niemiecki wymiar sprawiedliwości wezwał Rokitę drogą pocztową do zapłacenia nałożonej nań grzywny w wysokości 3000 euro. Ponieważ nie została ona uregulowana, niemiecka prokuratura zamierza wkrótce wysłać wezwanie do zapłaty przez kuriera, co zagwarantuje, że polityk nie będzie mógł twierdzić, że nie wie o grzywnie oraz o nakazie aresztowania w przypadku jej niezapłacenia.
- Z prasy oraz z niemieckiego konsulatu w Krakowie dowiedzieliśmy się, że pan Rokita zaprzecza otrzymaniu wezwania do zapłaty, a on sam nigdy bezpośrednio nie zareagował na nasze zarzuty. By uniknąć nieporozumień, tymczasowo zawiesiliśmy więc nakaz aresztowania do czasu, aż będziemy pewni, że otrzymał wszelkie konieczne dokumenty, by zająć stanowisko - powiedział Polskiej Redakcji DW Ralph Reiter, rzecznik prokuratury z Landshut.
Rokita odpowiedział pisemnie:
"Jako człowiek nie uczestniczący w życiu publicznym nie uczestniczę też w programach i audycjach poświęconych sprawom mojego życia prywatnego. Raz dlatego, że bardzo nie lubię roli celebryty. Dwa - bo doświadczenie mnie uczy, że niezależnie od tego, co powiem, programy takie służą i tak rozpowszechnianiu nieprawdy".
Jego zdaniem nie można mówić o wyroku sądowym, bo "sprawa nigdy nie dotarła na poziom sądu". Tymczasem niemiecka prokuratura tłumaczy, że wyrok jest prawomocny, a rozwiązanie bez rozprawy sądowej stanowi często stosowany instrument prawny, zwłaszcza jeżeli brak jest reakcji ze strony oskarżonego. Z tego powodu kara Jana Rokity została wymierzona zastępczo przez prokuraturę.
- To zupełnie normalna droga w takich sytuacjach, której celem jest szybsze zamknięcie sprawy - wyjaśnił Reiter dziennikarce DW.
Wyrok stał się prawomocny, ponieważ Rokita nie odwołał się od niego, ani nie ustosunkował się formalnie do stawianych mu zarzutów. Prokuratura w Landshut tłumaczy, że "wielu celebrytów zachowuje się podobnie i nie wnosi apelacji w celu uniknięcia rozgłosu w mediach". Założono, że były polski poseł zdecydował się właśnie na tę drogę i dlatego sąd nie otwierał sprawy, tylko upoważnił prokuraturę do bezpośredniego wymierzenia kary, od czego oskarżony mógł się jednak odwołać.
Reiter podkreślił, że Rokita otrzymał "stosunkowo łagodną grzywnę". Teoretycznie za tzw. "Hausfriedensbruch", czyli naruszenie miru domowego (paragraf 123 niemieckiego kodeksu karnego) grozi kara do 720 dni aresztu, a jemu zasądzono tylko 30 dni, przeliczonych na grzywnę w wysokości 3 tysięcy euro (po 100 euro za dzień).
Prokurator z Landshut podkreślił w rozmowie z Polską Redakcją DW, że nie ma możliwości umorzenia kary, ale może ona zostać rozłożona na raty, "a w przypadku jej egzekwowania na terenie Niemiec może zostać wyrównana w momencie aresztowania gotówką lub kartą kredytową".
Przyznał też, że bawarska policja i urzędnicy lotniska mają świadomość, iż sprawa jest delikatna i zależy im na "rozsądnym rozwiązaniu, a nie na demonstracyjnej akcji aresztowania". Reiter dodał, że nie chce "ranić uczuć niektórych Polaków" i podkreślił, że przebieg sprawy "nie ma nic wspólnego z antypolskimi nastrojami, lecz wyłącznie z przestrzeganiem prawa".
Według jego informacji, które potwierdził Konsulat RP w Monachium, dług Rokity wobec bawarskiego wymiaru sprawiedliwości chciał pokryć niedawno anonimowy polski biznesmen.
- Z tego, co wiem, Jan Rokita nie życzył sobie takiego rozwiązania - powiedział Reiter.
Ani Jan Rokita, ani polska placówka dyplomatyczna nie skomentowali wypowiedzi niemieckiego prokuratura.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE