Znana polska dziennikarka Hanna Lis (żona jeszcze bardziej sławnej gwiazdy mediów Tomasza Lisa) zdecydowała się wytoczyć proces wydawnictwu Bauer oraz ukazującym się jego nakładem kolorowym pismom: \"Rewia\", \"Show\", \"Na żywo\", \"Twoje imperium\", \"Życie na gorąco\", \"Świat i ludzie\".
"Wydawnictwo to i jego pisma od ponad czterech lat publikują na mój temat zniesławiające mnie artykuły, pełne kłamstw, insynuacji i oszczerstw. Żaden z tych tytułów nigdy się ze mną nie skontaktował, by swe pseudoinformacje zweryfikować, być może dlatego, że dobrze wie, iż są to kłamliwe brednie. To nie jest dziennikarstwo - to zwykłe chuligaństwo" - napisała Hanna Lis w oświadczeniu, przesłanym do portalu Wirtualnemedia.pl.
Plotkarski portal internetowy Plejada.pl skontaktował się z dziennikarką w celu poznania szczegółów tej sprawy. Oto jej wypowiedź:
Długo by opowiadać, nie chodzi o jedną czy dwie nieścisłe informacje ale o dziesiątki absolutnie kłamliwych, wyssanych z palca artykułów. Dokumentację zebrał już mój adwokat. Skala kłamstwa i oszustwa jest taka, że ciarki przechodzą kiedy się to wszystko czyta. Modus operandi tych pisemek, o czym czytelnicy nie wiedzą, jest taki, że taki pseudodziennikarz siada sobie przed komputerem i z kapelusza wymyśla cały tekst.
Z okładki jednego z parszywców - bo trudno to nazwać inaczej - dowiedziałam się wczoraj, że “ktoś mnie namawia do rozwodu”. W środku zaś jest nawet przytoczona rozmowa, jaką mieliśmy z mężem w naszej prywatnej łazience. Czy są granice szaleństwa? W dalszej części artykułu dowiedziałam się też, że zatrudniłam firmę pr-owską, żeby ociepliła mój wizerunek, w związku z czym ciągam swoje dzieci po imprezach. Oczywiście skrzętnie pominięto fakt, że jedyna impreza, na którą zabrałam swoje córki, była imprezą charytatywną dla i z udziałem dzieci z domów dziecka.
Na koniec jeszcze rada samozwańczego speca od wizerunku Andrzeja Leppera, który na łamach brukowca doradza mi, bym dla dobra swego wizerunku wzięła rozwód z mężem, co staje się pretekstem dla tytułu na okładce. To ostatnie ekscesy, wcześniej bauerówki pisały też o kolejnych kryzysach w moim związku, rzekomej ciąży czy o tym , że każę moim kolegom z pracy wyprowadzać swojego psa. W sumie dziesiątki bredni i kłamstw.
Będę żądać wysokiego odszkodowania. Wiadomo, że wydawcy brukowców śmieją się z zasądzanych im przez polskie sądy kar. Tylko wysokie odszkodowania powstrzymają ich przed publikacją kolejnych kłamstw, bo kłamstwo po prostu przestanie im się opłacać. Najlepiej określił to właściciel "Super Expressu", który powiedział, że w USA nie mógłby wydawać takiej gazety, bo tam surowe prawo puściłoby go z torbami. Wyłącznie o to chodzi: by nie można było w Polsce zarabiać na kłamstwie.
To nie jest wojna z tabloidami, ale walka o zachowanie elementarnych zasad obowiązujących w zawodzie dziennikarza. Bo jeśli pracownicy brukowców chcą nazywać samych siebie dziennikarzami, niech stosują się do reguł gry obowiązujących w tym zawodzie. Brukowce nie sprawdzają podawanych przez siebie informacji, nie zadają pytań opisywanym przez siebie "bohaterom". Wymyślają story, piszą i wysyłają do druku.
Brutalizm rodzimych pisemek, skala pogardy i żółci jaka wylewa się z ich łamów jest zjawiskiem niespotykanym gdzie indziej. Ja rozumiem krytykę - ale czemu ma służyć napisanie w "Super Expressie" o pewnej, skądinąd pięknej i zgrabnej aktorce, że "wygląda jak bufetowa na krótkich i krzywych nóżkach"? Jeśli wziąć pod uwagę, że coraz mniej ludzi czyta poważne gazety, a liderami sprzedaży są brukowce, boję się nawet nawet pomyśleć jak będzie wyglądać język polskiej debaty publicznej za kilka lat. Ile będzie w niej żółci, agresji, nienawiści.
Pan Prezydent Kaczyński narzeka na sposób prowadzenia debaty publicznej przez Palikota - pełna zgoda: to wstrętne, nieeleganckie, niegodne. Ale później sam Prezydent idzie do "Super Expressu" i opowiada tam o laurce, którą zrobiła mu córka. Czy Prezydent nie wie na łamach jakiego pisma się wypowiada? Czy Prezydent nie zdaje sobie sprawy, że udzielając takiemu pismu choćby miłej i kulturalnej wypowiedzi, chcąc nie chcąc, legalizuje całe to brukowcowe łajdactwo? To samo robi Pan Premier.
Apeluję do ludzi żeby nie pozwalali się okłamywać. Apeluję do czytelników, żeby nie wydawali ciężko zarobionych przez siebie pieniędzy na nabijanie kabzy kłamcom i oszustom z wielkich koncernów wydawniczych , takich jak niemiecki Bauer. Zapowiadam wszystkim brukowym pisemkom, że skończyło się Eldorado, nie będzie zarabiania pieniędzy na kłamstwach o mnie. Chodzi o elementarną przyzwoitość.
Wiem, że w naszym kraju to strasznie długo trwa. Polański wytoczył proces francuskiej gazecie za bezprawne opublikowanie zdjęcia jego rodziny i wygrał sprawę po 4 tygodniach. Ja "bujam się" z "Super Expressem" już od dwóch lat, a jego czytelnicy pewnie wciąż wierzą w kłamstwa na mój temat kiedyś napisane.
No to mamy dziennikarską wojnę. Jej rezultat będzie w dużej mierze zależał od postawy środowiska Hanny Lis, w którym są różni ludzie i nie zawsze można oczekiwać od nich - zwłaszcza w takiej sprawie - zawodowej solidarności. A że małżeństwo Lisów nie cieszy się zbyt dużą sympatią koleżanek i kolegów po fachu, ta wojna zapowiada się więc bardzo ciekawie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE