Obywatel Szwecji, który miał odebrać z Polski napis skradziony znad bramy byłego niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, a potem, jak twierdzi, rozmyślił się i pomógł policji odzyskać łup, to były neonazista Anders Hoegstroem - poinformowała Polska Agencja Prasowa, powołując się na szwedzkie tabloidy \"Aftonbladet\" oraz \"Expressen\", które zamieściły pełne brzmienie nazwiska oraz zdjęcie 34-letniego mieszkańca Karlskrony.
W cytowanej przez PAP rozmowie z "Aftonbladet" starał się umniejszyć swoją rolę w kradzieży napisu. Powiedział gazecie:
"Zapytano mnie, czy chciałbym przetransportować tablicę z jednego miejsca do innego. Mieliśmy osobę, która była gotowa zapłacić kilka milionów koron (kilkaset tysięcy euro) za napis."
Stwierdził, że wraz z jeszcze jedną osobą kontaktował się z policją.
"- Rozmawialiśmy zarówno z policją w Polsce, jak i z Interpolem. Jestem dumny z tego, że ujawniłem tę sprawę i umożliwiłem powstrzymanie tego wszystkiego" - dodał na łamach sztokholmskiej gazety.
"O Hoegstroemie głośno stało się w Szwecji 10 lat temu, kiedy został uznany za jednego z najgroźniejszych neonazistów, a potem zerwał ze skrajnie prawicową organizacją i zaczął walczyć z propagowaniem niebezpiecznych idei w Szwecji. W 2001 roku został bohaterem gali <Artyści przeciwko nazizmowi>. Wśród kilku tysięcy widzów oklaskujących postawę Hoegstroema znajdowali się m.in. następczyni szwedzkiego tronu księżniczka Victoria oraz ówczesny premier Goeran Perrson" - czytamy w depeszy PAP.
Hoegstroem działał w partii socjaldemokratycznej, a później zmienił poglądy i zaczął popierać konserwatystów.
W Szwecji śledztwo w sprawie kradzieży napisu prowadzi od kilku dni pion prokuratury, zajmujący się bezpieczeństwem i zwalczaniem terroryzmu. Kierująca nim prokurator stwierdziła, że jest jeszcze za wcześnie, aby przesądzać, czy podejrzani automatycznie zostaną zatrzymani, jeśli polska strona wyda europejski nakaz ich aresztowania.
Jerzy Bukowski
Widziane z Polski,
dla Amerykańskiego Portalu Polaków
KATALOG FIRM W INTERNECIE