Krakowski Prokurator Okręgowy Artur Wrona powiedział dziennikarzom, że informacje medialne o zamiarze wystąpienia prokuratury z wnioskiem o europejski nakaz aresztowania (ENA) zleceniodawcy kradzieży napisu z Auschwitz-Birkenau \"są przedwczesne\".
"Chodzi m.in. o potwierdzenie danych dwóch osób - w tym mężczyzny, który w marcu był na terenie Polski i razem z późniejszymi sprawcami robił rekonesans w muzeum. Polska poprosiła też Szwecję o przesłuchanie w charakterze świadka trzeciej osoby, która - jak zaznaczył prokurator - nie ma związku ze sprawą. Wrona poinformował, że odzyskana tablica, której badania kryminalistyczne jeszcze trwają - powinna wrócić do muzeum między 15 a 20 stycznia" - poinformowała Polska Agencja Prasowa.
- Jedna z tych osób była na terenie Polski. Druga przywiozła do Polski przedmiot służący do popełnienia przestępstwa, a więc samochód - mówił na konferencji prasowej prokurator Wrona. Jak dodał, krakowscy śledczy chcą jeszcze przesłuchania jednej osoby, ale wyłącznie w charakterze świadka.
Według ustaleń reporterów śledczych Radia RMF FM Marka Balawajdra i Romana Osicy chodzi o 35-letniego Andersa H. - byłego przywódcę szwedzkich neonazistów i współpracującego z nimi czterdziestokilkuletniego emigranta z byłej Jugosławii. Kiedy ten pierwszy zorientował się, że nie ma szans na przewiezienie tablicy i dostarczenie napisu do Sztokholmu, zgłosił się do szwedzkiej polcji i zaczął z nią współpracować w nadziei uzyskania obiecanej nagrody w wysokości 115 tysięcy złotych.
Anders H. miał przyjechać do Polski wiosną ubiegłego roku i spotkać się z Marcinem A. Obaj mężczyźni znali się wcześniej, ponieważ - jak ustalili reporterzy RMF FM - Marcin A. wielokrotnie bywał w Szwecji, gdzie pracował w firmie budowlanej, należącej do ojca Andersa H. Obaj mężczyźni pojechali do obozu. Tam Anders H. pokazał Marcinowi A. napis "Arbeit macht frei" i powiedział, że dużo zapłaci za dostarczenie go do Szwecji.
A oto dalszy przebieg wypadków, opisany na stronie internetowej RMF:
Marcin A. powiedział, że postara się zorganizować kradzież. Kilka miesięcy później poinformował swojego szwedzkiego wspólnika, że są już ludzie gotowi wykonać zlecenie. Mieli za to dostać 20 tysięcy złotych. Tablica już w Szwecji miała być sprzedana za prawie pół miliona euro. Anders H. skontaktował się wtedy z mieszkającym w Szwecji mężczyzną, byłym obywatelem Jugosławii. W rozmowie z Markiem Balawajdrem prokurator Artur Wrona potwierdził, że mężczyzna pochodził z Bałkanów.
To właśnie jemu Anders H. przekazał samochód - żółtego sportowego Seata - i kazał zawieść auto do Polski, gdzie odebrać je mieli przygotowujący się do kradzieży Polacy. Jugosłowianin przeprawił się promem z Istadt do Świnoujścia. Tam samochód - na szwedzkich numerach rejestracyjnych - odebrali Polacy, którzy mieli ukraść napis. Dwóch mężczyzn najpierw pojechało w okolice Torunia, skąd wzięli pozostałych wspólników i już w czwórkę dotarli do Oświęcimia.
Na miejscu złodzieje najpierw zrobili rozpoznanie, po kilku godzinach wrócili na teren obozu i w ciągu kilku minut ukradli napis.
W parku sąsiadującym z obozem pocięli tablicę na 3 części i ułożyli na tylnym siedzeniu auta, potem przykryli ją kocem i tak siedząc na niej, przetransportowali ją w okolice Torunia, gdzie zostawili wszystko organizatorowi kradzieży Marcinowi A. Złodzieje nie spodziewali się jednak tak dużego nagłośnienia sprawy. Zrezygnowali z wyjazdu seatem do Szwecji, ukryli tablicę czekając, aż sprawa trochę przycichnie. Ale na ich tropie byli już policjanci z Krakowa.
Równolegle do prowadzących śledztwo trafiła informacja właśnie ze Szwecji, wskazująca, kto mógł ukraść tablicę. Dzwoniącym był według naszych informacji właśnie Anders H. Liczył, że uda mu się po pierwsze zatuszować swoją rolę w kradzieży, a po drugie chciał przynajmniej zdobyć wyznaczoną nagrodę.
Dodajmy, że krakowska prokuratura, prowadząca śledztwo w sprawie kradzieży historycznego napisu z Auschwitz-Birkenau, zmieni zarzuty pięciu podejrzanym - z kradzieży na kradzież z włamaniem. Zmiana ta nie wpłynie jednak na zaostrzenie odpowiedzialności karnej dla sprawców. Ma jedynie znaczenie dla dokładnego określenia dokonanego przestępstwa.
Nagroda za informacje dotyczące kradzieży trafi do dwóch osób. Policja nie ujawnia ich personaliów. 5 tysięcy złotych wyasygnował na ten cel małopolski komendant policji, 100 tysięcy - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, 5 tysięcy - osoba prywatna.
Jerzy Bukowski
Widziane z Polski,
dla Amerykańskiego Portalu Polaków
KATALOG FIRM W INTERNECIE