Służby specjalne PRL przyznały, że nuncjusz apostolski w Polsce arcybiskup Józef Kowalczyk został zarejestrowany 15 grudnia 1982 roku jako współpracownik wywiadu PRL o pseudonimie \"Cappino\" w kategorii \"kontakt informacyjny\" bez jego wiedzy - poinformowała \"Rzeczpospolita\".
Przeniesione ze zbioru zastrzeżonego do jawnego dokumenty zawierają m.in. pełne spisy agentów (ale tylko ich pseudonimy) wraz z ich oficerami prowadzącymi. Jedynie część z nich udało się do tej pory rozszyfrować.
"Najstarszy dokument, w którym pojawia się pseudonim Cappino przypisany ks. Kowalczykowi, to <Sprawozdanie z działalności operacyjnej rezydentury Baszta za okres 1.06.80 – 1.06.82> (IPN BU 003171/5 t. 1 k. 83). Znajduje się w nim adnotacja o tzw. naprowadzeniu z roku 1981. Oznacza to, że wywiad podjął działania, które miały na celu zwerbowanie duchownego. Był on bardzo interesującym celem wywiadu, gdyż w Sekretariacie Stanu pełnił funkcję szefa sekcji polskiej" - napisała "Rz".
Kolejna notatka z 20 lipca 1982 roku potwierdza zainteresowanie wywiadu ks. Kowalczykiem: "Rezydentura zwiększy wysiłek na rzecz pozyskania nowych źródeł informacji o opracowywanych kandydatach <Cappino> (...) w kategorii kontaktu informacyjnego". Zimą tego roku ks. Kowalczyk został zarejestrowany jako KI. W sprawozdaniu za lata 1984 – 1986 rezydent o pseudonimie Dis odnotował: "Cappino - źródło słabe".
10 marca 1986 roku naczelnik Wydziału III wywiadu PRL, któremu podlegał kierunek watykański, uznał, że rejestracja ks. Kowalczyka jako informatora była błędem: "Cappino na wyrost zarejestrowany w kategorii KI. Był to jedynie kontakt przykrycia of. <Pietro>. Z tych powodów nie mogło dojść do wypracowania płaszczyzny kontaktów przez of. Tibora (IPN BU 003171/5 t. 1 k. 232."
Zdaniem "Rz" świadczy to o tym, że "oficerowie SB - Edward Kotowski (Pietro) oraz jego następca Janusz Czekaj (Tibor") - kontaktowali się z ks. Kowalczykiem jedynie jako oficjalni polscy dyplomaci".
Gazeta przypomina, że "specjalna komisja kościelna już 6 stycznia ubiegłego roku wydała oświadczenie na temat kontaktów ks. Kowalczyka z wywiadem RPL", uznając, że "nie był on tajnym i świadomym informatorem służb specjalnych", chociaż tę ocenę oparto jedynie na kartotekach.
"Komisja nie przeprowadziła szerszej kwerendy, a już po opublikowaniu jej wniosku odkryto m.in. szyfrogramy, w których jako źródło informacji wskazany był KI <Cappino>. Jeden z nich dotyczył relacji dotyczącej różnicy zdań w episkopacie na temat programu wizyty Jana Pawła II w ojczyźnie" - zakończył swój artykuł w "Rzeczypospolitej" Cezary Gmyz.
Portal Fronda.pl zapytał księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, czy ta publikacja stawia kropkę nad „i” w sprawie Cappino.
Oto jego odpowiedź:
Oczywiście, że nie. Skąd możemy wiedzieć, czy informacje udostępnione przez IPN, z których korzystał dziennikarz, to wszystko, co możemy na ten temat powiedzieć? Być może w zbiorach zastrzeżonych IPN znajduje się jeszcze bardzo wiele dokumentów, które stawiają sprawę ewentualnej współpracy abp. Kowalczyka z SB w innym świetle. Kwerendę w tej sprawie prowadzi kilka osób i wiele wskazuje na to, że sprawa wygląda zupełnie inaczej, niż wynika to z dotychczas opublikowanych materiałów. Szkoda, że IPN nie opublikował wszystkich dokumentów rok temu, kiedy wybuchła sprawa Cappino.
Nie zgadzam się z tezą, że te dokumenty kończą sprawę abp. Kowalczyka. Warto pamiętać o tym, że sprawa Cappino jest też rozpatrywana w kontekście całej siatki komunistycznego wywiadu działającego w Watykanie. Tym bardziej więc prawdopodobne, że nazwisko Nuncjusza pojawia się także w innych dokumentach, które znajdują się w zbiorze zastrzeżonym.
Arcybiskupowi Kowalczykowi bardzo zależy na zostaniu prymasem. To on sam rozprowadzał sondaż wśród biskupów, z którego wynika, że ma wśród nich bardzo duże poparcie. Jego kandydatura budzi u mnie jednak duże zastrzeżenia i to nie tylko z powodu niejasności w sprawie Cappino. Nuncjusz apostolski jest winien dwóch bardzo niedobrych nominacji biskupich. A nie można mu zarzucić braku doświadczenia, przecież za kandydatury biskupie jest odpowiedzialny od trzydziestu lat - wcześniej jako szef Sekcji Polskiej Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej.
To za urzędowania nuncjusza Kowalczyka arcybiskupem poznańskim został abp. Juliusz Paetz, o którego skłonnościach do molestowania kleryków i księży wiedziano już wcześniej w środowisku kościelnym. Także on przedstawił bp. Stanisława Wielgusa jako osobę odpowiednią do objęcia funkcji arcybiskupa warszawskiego i mimo swej wiedzy – wcześniej pisała o tym "Gazeta Polska" - nie zwrócił się do IPN o udostępnienie materiałów na temat tego kapłana. Arcybiskup Kowalczyk popełnił bardzo wiele grzechów zaniechania, które później skutkowały złymi nominacjami.
Służby specjalne nie mogą bowiem decydować, jakie dokumenty zostaną odtajnione, a jakie nie. Ponadto skandalem jest sytuacja, w której mjr Edward Kotowski, czyli oficer SB o pseudonimie "Pietro", fałszował dokumenty i nie jest za to pociągnięty do odpowiedzialności. A to wynika z tekstu Cezarego Gmyza. Jednocześnie Kotowski skarży dziennikarza Tomasza Pompowskiego z "Polski The Times" za wywiad przeprowadzony ze mną.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE