KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 23 listopada, 2024   I   06:02:11 PM EST   I   Adeli, Felicyty, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wszystko dla sprawy

08 stycznia, 2010

Człowiek szlachetny, prawy, uczynny. Mimo trawiącej go choroby do końca oddany Solidarności i oświacie.

Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Nawet gdy proszono go o rzeczy niemożliwe do spełnienia. Po prostu, nie potrafił, a może raczej nie chciał powiedzieć „nie”. Tak go wychowano. Dla spraw, które uznawał za ważne, zawsze był gotów poświęcić swój prywatny czas. Powtarzają to wszyscy, którzy znali Wojciecha Kotarbę: przyjaciele, współpracownicy, znajomi.
Mimo trawiącej go choroby nowotworowej, której powagi – poza Rodziną – nikt sobie właściwie nie uświadamiał, do końca osobiście prowadził najważniejsze sprawy w kierowanej przez siebie od 2002 roku sekcji oświaty małopolskiej Solidarności. Zmarł w domu, w drugim dniu Świąt Bożego Narodzenia. Miał zaledwie 54 lata. Pozostawił żonę Jolantę i dwójkę dorosłych już dzieci.

Szok i niedowierzanie

Wiadomość o jego śmierci wywołała szok wśród najbliższych współpracowników. 

– Niełatwo tak z marszu i lapidarnie powiedzieć coś o człowieku, który przez trzydzieści lat intensywnie działał w oświacie oraz w związku – tłumaczy Anna Krzyworzeka, jedna z czwórki wiceprzewodniczących oświatowej „S” w Małopolsce. – Który nawet z łoża boleści kierował pracami naszej sekcji.

– To ogromne zaskoczenie, bo jeszcze w przeddzień przekazywaliśmy sobie życzenia – mówi Wojciech Grzeszek, przewodniczący ZR małopolskiej „S”. – Wiedziałem o jego chorobie, od roku bardzo mężnie z nią walczył, nie poddawał się. Był aktywny w regionie i w sekcji krajowej Solidarności nauczycielskiej, nadal często wyjeżdżał w teren, uczestniczył też w białostockim zjeździe. Niewielu już mamy ludzi tak zaangażowanych w sprawy związkowe.

– Nie jest pan wszechmocny, mówiłam, gdy z dobroci serca składał ludziom różne obietnice niemożliwe do spełnienia – wspomina Jadwiga Wyrzykowska, która od szesnastu lat prowadzi sekretariat małopolskiej sekcji oświaty – ale szef, człowiek towarzyski i z poczuciem humoru, tylko się na to uśmiechał. 

– Poznałem Wojtka, gdy pośredniczył w naszych kontaktach z kurią krakowską, kiedy kardynałowi Dziwiszowi przyznawaliśmy tytuł Człowieka Roku 2005 – opowiada o zmarłym Jerzy Kłosiński, redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”. – Wojtek był naprawdę kimś wyjątkowym, mądrym i otwartym człowiekiem. Rozmowa z nim stanowiła czystą przyjemność. Nigdy nie zapomnę charakterystycznych, często wtrącanych przez niego słów: proszę ja ciebie.

Zagórzańskie klimaty

Wojciech Kotarba był też członkiem prezydium sekcji krajowej nauczycielskiej Solidarności, którą kieruje jego przyjaciel Stefan Kubowicz. Poznali się przed laty w X Liceum Ogólnokształcącym w Krakowie.

– Miałem tam praktykę nauczycielską, Wojtek był jeszcze uczniem.  Ale do bliższej znajomości między nami doszło dopiero w "Beczce”, u dominikanów. Przychodziła tam również Jola, przyszła żona Wojtka – opowiada Kubowicz, który nie ukrywa, że trudno mówić mu o przyjacielu i bliskim, długoletnim współpracowniku w czasie przeszłym.
Zresztą Kotarbę i Kubowicza łączy jeszcze coś innego. Obaj mają góralskie korzenie, a dokładniej są Zagórzanami.

– Ojciec Wojtka urodził się w Mszanie Dolnej, matka pochodziła z okolic Limanowej, a ja mieszkałem pośrodku, czyli w Kasinie Wielkiej – wyjaśnia niuanse zagórzańskiej geografii Kubowicz. – Wojtek, który pasjonował się sportem, o czym mało kto dziś pamięta, ze względu na swą potężną sylwetkę uprawiał pchnięcie kulą.

– Znaliśmy się z Wojtkiem od dziecka, bo do jego babci Marii Kotarbowej od lat jeździłem na wakacje. Wojtek, który pochodził z zaangażowanej w życie Kościoła i bardzo patriotycznej rodziny, dość szybko stracił ojca – wspomina ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. – To był człowiek prawy i szlachetny, co mówił, to robił. A do tego odważny, niczym jego babka-wdowa, która sama prowadziła gospodarstwo i po której odziedziczył chyba tę słuszną posturę. 

Z perspektywy resortu edukacji

– Zarówno Wojciech Kotarba, jak i Wanda Żychowska, która przed nim kierowała małopolską sekcją Solidarności nauczycielskiej, odegrali niezmiernie ważną rolę w tworzeniu zrębów edukacji w wolnej Polsce. Oboje byli pionierami zmian w szkolnictwie, zmian bardzo potrzebnych – ocenia Wojciech Książek, członek prezydium ZR Gdańskiego „S”, w latach 1997–2001 wiceminister edukacji narodowej. – Oczywiście nie byli sami, ale działali w trudnym okresie, jeszcze przed naszą integracją z UE.

Książek przypomina, że za sprawą żony Jolanty, pełniącej funkcję dyrektora w ośrodku szkolno-wychowawczym w Nowej Hucie, Kotarba mocno zaangażował się w problematykę szkolnictwa specjalnego.

– W ośrodku tym zastosowano wiele nowatorskich rozwiązań, przekroczono różne rubikony – mówi z aprobatą Książek. – A Kotarbie, przez lata współpracy z ministerstwem oświaty, i to przy zmieniających się szefach resortu, udało się wypracować specjalną ścieżkę prawną sprzyjającą właściwemu rozwojowi edukacji dla dzieci niepełnosprawnych.
Gdańszczanin podkreśla również związkową pasję zmarłego, której dobrych skutków nieraz doświadczył praktycznie.

– O każdej porze dnia i nocy wyjeżdżał po nas na dworzec swoim, nie pierwszej młodości samochodem, żeby tylko przybyszom oszczędzić błądzenia po mieście. Takich ludzi prawie się już nie spotyka, nawet w Solidarności – mówi w zadumie były minister.

– Dla Wojtka Solidarność i oświata to było jego życie. Chciał szkoły wolnej od peerelowskich skrzywień, więc ubolewał nad tym, że w środowisku nauczycielskim istnieje wielki opór wobec lustracji. Zapraszał mnie często z prelekcjami dla nauczycieli, licząc pewnie, że choć częściowo zdołam obalić pokutujące wciąż na ten temat mity – wspomina ks. Isakowicz-Zaleski, który 4 stycznia w południe na Cmentarzu Salwatorskim wygłosi pożegnalne słowa nad trumną Zagórzanina, związkowca i swego długoletniego przyjaciela.

Waldemar Żyszkiewicz

„Tygodnik Solidarność” nr 2, z 8 stycznia 2010