Instytut Pamięci Narodowej zamierza opublikować w grudniowym biuletynie cały zapis rozmowy generała Jaruzelskiego z dowódcą Układu Warszawskiego generałem Wiktorem Kulikowem - poinformowała \"Rzeczpospolita\" powołując się na blog doktora habilitowanego Antoniego Dudka w Salonie 24.
Jako pierwszy dotarł do tego zapisu Dariusz Jabłoński - reżyser filmu dokumentalnego pt. "Gry wojenne", poświęconego pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu i przekazał go do IPN.
A oto kluczowy fragment wypowiedzi Jaruzelskiego, zacytowany przez "Rz":
Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady.
Na tę wyrażoną wprost prośbę o interwencję wojskową w Polsce w razie problemów z realizacją stanu wojennego Kulikow odpowiedział, ze nie może obiecać jej spełnienia. Następnego dnia na posiedzeniu Biura Politycznego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego odmowę "bratniej pomocy" potwierdzili szef KGB Jurij Andropow i najważniejsza chyba w tym okresie osoba na Kremlu - Michaił Susłow.
O tym, że Jaruzelski zabiegał w latach 1980-81 o wkroczenie wojsk Układu Warszawskiego do Polski wielokrotnie mówił Kukliński. Ujawnienie rozmowy z Kulikowem, odbytej na cztery dni przed wprowadzeniem stanu wojennego, jest kolejnym potwierdzeniem rzeczywistej postawy Jaruzelskiego, który - jako rzetelny komunista - myślał wyłącznie o ratowaniu Polski przed kontrrewolucją i uważał za całkiem naturalne podejmowanie wszelkich zabiegów o poparcie swoich starań przez przełożonych w Moskwie. Ci mieli jednak wówczas własne kłopoty (głównie interwencję w Afganistanie), a poza tym w pełni ufali najwierniejszemu ze wszystkich namiestników w podbitych krajach.
Dla Jaruzelskiego liczył się tylko jeden cel: zachowanie za wszelką cenę Polski w orbicie sowieckich wpływów, a przy okazji utrzymanie się przy władzy w Warszawie. Nie miał żadnych wątpliwości co do środków, jakie należało zastosować do jego osiągnięcia. Żywiąc uzasadnione nastrojami społecznymi obawy, czy zdoła spacyfikować Polaków wyłącznie krajowymi siłami, bez wahania prosił Kreml o militarną pomoc dla swojego planu. Było mu bowiem kompletnie obojętne, kto będzie strzelał do buntowników, których nie traktował przecież jako rodaków, lecz podżeganych przez obce wywiady kontrrewolucjonistów. W roli lojalnego stróża sowieckich interesów doskonale sprawdził się w 1968 i w 1970 roku, w Moskwie wierzono więc, że doskonale poradzi sobie i tym razem.
Właśnie taką charakterystykę Jaruzelskiego przedstawiał w swoich raportach dla Amerykanów Kukliński, który do końca życia nie mógł zrozumieć, dlaczego aż tak wielu Polaków dawało się jeszcze długo po 1989 roku nabierać na pseudopatriotyczną frazeologię, równie obficie jak cynicznie stosowaną przez byłego dyktatora stanu wojennego, wspieranego w zakłamywaniu najnowszej historii przez część dawnej opozycji, zwłaszcza tę skupioną wokół "Gazety Wyborczej".
Może publikacja pełnej treści rozmowy spisanej przez Anoszkina przekona wreszcie chociaż pewien procent wierzących nadal w koncepcję "mniejszego zła" obywateli Rzeczypospolitej, że gen. Jaruzelski był, owszem, patriotą, ale sowieckim i dlatego nie mógł odczuwać psychicznego dyskomfortu, przystępując do rozprawy z "Solidarnością".
Jedyne, co spędzało mu sen z powiek, to obawa, czy jego moskiewscy przełożeni przyjdą mu z "bratnią pomocą", jeżeli polska armia i aparat bezpieczeństwa nie sprostają wyznaczonemu im przezeń zadaniu lub – co trzeba było także przewidywać - częściowo zbuntują się przeciw niemu. Dlatego przezornie wolał się zabezpieczyć, chociaż przebieg wypadków z grudnia 1981 roku okazał się korzystny dla komunistycznego prymusa w krajach Układu Warszawskiego.
Nie zmienia to jednak ujawnianego obecnie po raz kolejny faktu, że generał Wojciech Jaruzelski gotów był - wzorem innych zdrajców ojczyzny, jakich nie brakowało, niestety, w naszej historii (by odwołać się tylko do targowiczan) - zaprosić obce wojska do mordowania Polaków w interesie cudzej władzy, którą przez kilkadziesiąt lat z powodzeniem reprezentował nad Wisłą.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE