Potwierdziły się domniemania niektórych dziennikarzy: autorem artykułu pt. \"Aleksander Kwaśniewski w dokumentach SB. Fakty i interpretacje\", zamieszczonego w specjalistycznym periodyku Instytutu Pamięci Narodowej \"Aparat represji w Polsce Ludowej\" okazał się wicedyrektor Biura Lustracyjnego IPN doktor Piotr Gontarczyk.
Z dokonanej przez niego rzetelnej i wszechstronnej analizy dokumentów komunistycznej bezpieki, przede wszystkim tzw. dzienników koordynacyjnych, wynika, że "Aleksander Kwaśniewski został zarejestrowany 23 czerwca 1982 r. w kategorii zabezpieczenie przez wydział XIV Departamentu II MSW", który zajmował się inwigilacją dziennikarzy w ramach sprawy o kryptonimie "Senior", obejmującej nadzór nad Młodzieżową Agencją Wydawniczą, wydającą m.in. tygodnik "ITD", a także dziennik "Sztandar Młodych" (w obu pismach pracował Kwaśniewski).
29 czerwca 1983 roku kategorię "zabezpieczenie" zmieniono na "tajny współpracownik" (pseudonim "Alek"), co - zdaniem Gontarczyka - oznacza pozyskanie danej osoby do dobrowolnej i świadomej współpracy (oficerem prowadzącym był kapitan Zygmunt Wytrwał). Zakończyła się ona 7 września 1989 roku, ale akta Kwaśniewskiego nie trafiły do archiwum, nie ma też protokołu ich "brakowania", a w Biurze "C" Ministerstwa Spraw Wewnętrznych usunięto także wszystkie dotyczące go ślady ewidencyjne w kartotekach i rekordy w bazach komputerowych.
TW "Alek" pojawia się jeszcze w akcji SB o kryptonimie "Teleecho", kiedy usiłowała ona w 1983 roku odnaleźć osoby, które na południowym Ursynowie zakłócały sygnał telewizyjny tak, że na ekranach pojawiało się logo "Solidarności". W tym celu sporządzono listę wszystkich tajnych współpracowników, którzy mieszkali w pobliżu i mogliby pomóc w schwytaniu owych osób. Gontarczyk uważa, że ten zapis kolejny raz potwierdza, że „Alkiem” był właśnie Kwaśniewski, bo w tym czasie mieszkał pod wskazanym w dokumentacji SB adresem na ulicy Polinezyjskiej.
Nie ma jednak teczki personalnej ani teczki pracy "Alka", co podkreślają krytyczni wobec tezy Gontarczyka komentatorzy. Inni podnoszą natomiast, że aczkolwiek nie jest możliwe odtworzenie pełnego zakresu kontaktów Kwaśniewskiego z bezpieką, to na jej dowody będzie można natrafić w innych teczkach personalnych, pracy i obiektowych, które zachowały się w archiwach SB, przejętych przez IPN; nie da się bowiem całkiem wyczyścić wszystkich zapisów, jakie kiedykolwiek powstały na temat danej osoby.
Pojawiają się też sugestie, że dotyczące byłego prezydenta materiały - jako osoby ważnej i "przyszłościowej" w polskiej polityce już w końcu lat 80. - mogły wcale nie zostać zniszczone, a co więcej, trafić poza granice Polski.
Sam autor publikacji uważa, iż "nie można wykluczyć, że w miejscach trudnych dziś do przewidzenia odnajdą się kolejne dokumenty SB dotyczące Aleksandra Kwaśniewskiego".
O tym, że wszelkie ślady niechlubnej przeszłości byłego prezydenta zostały dokładnie usunięte z archiwów SB na przełomie lat 1989/90 najlepiej świadczy fakt, iż jego nazwisko nie znalazło się na listach Antoniego Macierewicza i Andrzeja Milczanowskiego.
Gontarczyk twierdzi, że Sąd Lustracyjny dostał w 2000 roku z Urzędu Ochrony Państwa tylko część dokumentów w tej sprawie. Skład orzekający nie dysponował więc "dostateczną wiedzą merytoryczną", będąc zmuszonym potraktować wszelkie wątpliwości na korzyść lustrowanego. Jego zdaniem sąd nie znał wszystkich dowodów, zaufał zeznaniom funkcjonariuszy SB, którzy kłamali, oraz pominął opinię biegłego z UOP Antoniego Zielińskiego, specjalizującego się w badaniu akt bezpieki, świadczącą na niekorzyść Kwaśniewskiego.
No cóż, jednych artykuł dr. Piotra Gontarczyka przekona, że TW "Alkiem" był z pewnością Aleksander Kwaśniewski, drudzy będą protestować przeciw takiej tezie, a jeszcze inni pozostaną z wątpliwościami. Po raz kolejny dostanie się natomiast przy tej okazji Instytutowi Pamięci Narodowej.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE