- Testem jest zawsze powiedzenie prawdy - powiedział w sobotnim Przesłuchaniu Radia RMF FM wicepremier Grzegorz Schetyna. Kilka godzin później taki właśnie test miał zdać minister sportu i turystyki Mirosław Drzewiecki, stając oko w oko z dziennikarzami na konferencji prasowej.
Wysłuchałem tej konferencji w całości z należytą uwagą i muszę przyznać, że tak znakomicie przygotowanych przedstawicieli mediów dawno już nie widziałem. Dziennikarze zadawali dociekliwe pytania, świadczące o ich dogłębnej znajomości sprawy, przygważdżając ministra faktami, datami, cytatami z wypowiedzi jego i innych osób. Gdybyż w taki sposób zachowywali się posłowie z powoływanych przez Sejm komisji śledczych, wiele tajemnic naszego życia politycznego dawno byłoby już wyjaśnionych.
Drzewiecki plątał się natomiast, gubił, mylił i z każdą minutą tracił resztki pewności siebie, którą starał się zaimponować na początku konferencji. Nie był wprawdzie aż tak zdenerwowany i przybity, jak Zbigniew Chlebowski w analogicznej sytuacji dwa dni wcześniej, ale niewiele mu już do tego stanu brakowało.
O tym, jak "Miro" zdał test prawdy najlepiej świadczą wyniki sondy, przeprowadzonej przez RMF zaraz po tym wydarzeniu. 76 procent jej uczestników stwierdziło, że nie wierzy w jego tłumaczenia i powinien natychmiast stracić stanowisko. A przecież słuchaczami tego radia są głównie młodzi ludzie, których poglądy polityczne (o ile w ogóle je posiadają) sytuują raczej po stronie PO niż innych partii.
Premier Donald Tusk powiedział po spotkaniu z Drzewieckim (odbyło się ono dzień wcześniej), że decyzję na temat jego ewentualnego odwołania ze stanowiska podejmie na wtorkowej Radzie Ministrów, ale bardzo wiele zależy od tego, jak oceni "Mira" opinia publiczna. No to oceniła.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE