Bardzo ciekawą dyskusję wywołało wśród posłów nagłośnione przez Radio RMF FM pismo, jakie otrzymali od komend policji właściciele motocykli w Siemianowicach Śląskich i w Świętochłowicach. Zawarte w nim zostało polecenie udostępnienia jednośladów państwu w razie ogłoszenia mobilizacji lub wybuchu wojny.
Usłyszawszy o tym problemie, posłowie postanowili zorientować się, po co śląska policja zaczęła ewidencjonowanie motocykli, do czego będą one służyć, jakie jednostki wojskowe mają ich używać i jak zostaną dozbrojone.
Interpelację w tej sprawie pisze Adam Hofman z Prawa i Sprawiedliwości - właściciel dwunastoletniego choppera o nazwie "Wulkan".
- Gdyby było zagrożenie kraju, to oddam wszystko co mam, jeśli będzie taka potrzeba. Ale umówmy się: polska armia potrzebuje profesjonalnego, dobrego sprzętu, a nie ujeżdżania "Wulkana" z 1997 roku - powiedział na antenie RMF.
W mobilizację jednośladów nie wierzy również Beata Bublewicz z Platformy Obywatelskiej. Jak twierdzi, jej Harley-Davidson nie przyda się armii.
- Jestem przekonana, że nie byłby odpowiednim wehikułem do przemieszczania się - wyjaśniła swoją opinię w tej kwestii dziennikarzom najpopularniejszego radia w Polsce.
Zainteresowaniem śląskiej policji motocyklami dziwi się także Stanisław Żelichowski z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Szydzi, że policja i wojsko szukają nie tam, gdzie należy.
- Armia powinna wiedzieć tylko, kto ma KBKB, czyli krótki bojowy kij bambusowy, a nie motocykl - wyśmiał całą sprawę na falach eteru.
Tylko w sejmowej komisji obrony do mobilizacji wśród motocykli podchodzą poważnie.
- Nigdy nic nie wiadomo, a i motory mogą się przydać - usłyszał reporter RMF FM od jednego z jej przedstawicieli.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE