KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 23 listopada, 2024   I   08:58:43 AM EST   I   Adeli, Felicyty, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Akademik i burdel w jednym stoją domu

25 września, 2009

\"Jak dobrze mieć sąsiada, sąsiada, sąsiada, on rankiem się uśmiechnie, wieczorem zagada; jesienią ci pomoże przy węglu i przy koksie i sama nawet nie wiesz, jak ułoży wam rok się\".

Słowa tej uroczej piosenki przyszły mi na myśl, kiedy czytałem w "Gazecie Wyborczej" artykuł o łódzkiej kamienicy, którą właściciel wynajął w części na dom akademicki, w części zaś na agencję towarzyską.
   
To i tak lepiej niż kilkanaście lat temu w Krakowie, gdy na jednym piętrze ogromnego budynku przy naprzeciw magistratu świadczący różnorakie usługi - jeden z pierwszych tego rodzaju pod Wawelem - gabinet odnowy biologicznej sąsiadował z prywatnym liceum. Klienci zakamuflowanego pod niewinnie brzmiącą nazwą domu uciech mylili niekiedy drzwi i po wyjściu z łazienki pukali do klas lekcyjnych. Niektóre uczennice z wyraźną zazdrością spoglądały natomiast na wyelegantowane i z daleka pachnące nie tylko dobrymi perfumami, ale również sporymi pieniędzmi niewiele starsze od siebie pracownice owego gabinetu.
   
W Łodzi nie ma obaw o demoralizację, ponieważ studentki są osobami dorosłymi i zapewne niejedno już w życiu widziały. Sąsiedztwo jest jednak kłopotliwe z innego względu: podpici klienci zaczepiają je na korytarzach i w niewybrednych słowach domagają się świadczenia im usług seksualnych, w wulgarny sposób reagując na odmowę. Zdarzają się w związku z tym rozróby i interwencje policji.
   
Pracownicy biura wynajmu kwater studenckich z góry ostrzegają zainteresowaną niewygórowanymi opłatami młodzież, że będzie musiała znosić uciążliwe sąsiedztwo. Dlatego proponują wynajmowanie tam pokojów mężczyznom, których nikt nie będzie raczej zaczepiał na korytarzu, ponieważ agencja obsługuje klientów heteroseksualnych.
   
Jej ochroniarz łagodzi atmosferę, mówiąc "Gazecie Wyborczej":
   
"- Dziewczynki są spokojne, klienci też. Znaczy podpici przychodzą, na trzeźwo nikt do burdelu nie przychodzi. Ale ja mam monitoring. Jak zaczepiają studentki, reaguję!"
   
Właściciel kamienicy również nie widzi nic złego w takim sąsiedztwie:
   
"- No, jest agencja. A gdzie ma być, w namiocie? Płacą lepiej niż studenci, więc mam pieniądze na remonty. Wiem, że to trochę niezręczne i dziewczyny były zaczepiane. Dlatego w tym roku uprzedzamy, że jest dom publiczny na pierwszym piętrze. Chronimy te dzieciaki, zapewniam" - powiedział dziennikarzowi "GW".   
   
Policja nie może interweniować, bo prostytucja nie jest w Polsce karalna, a udowodnienie komuś czerpania korzyści z cudzego nierządu wiąże się ze żmudnym i czasochłonnym dochodzeniem, na które funkcjonariusze zazwyczaj nie mają ochoty. Jeśli do agencji nie dobierze się z powodu jakichś uchybień Sanepid lub Państwowa Inspekcja Pracy, nie można jej zlikwidować, jeśli nie zażyczy sobie tego sam właściciel posesji.
  
No cóż, chyba jednak nie zawsze jest "dobrze mieć sąsiada"...

Jerzy Bukowski