Do redakcji \"Tygodnika Podhalańskiego\" zadzwonił chłopak, którego dziewczyna przyjechała do Zakopanego i zamieszkała w pensjonacie \"Palace\", mieszczącym w piwnicach Muzeum Walki i Męczeństwa-Katownia Podhala. W tym właśnie budynku przy ulicy Chałubińskiego urzędowało w czasie II wojny światowej Gestapo, torturując i mordując Polaków, Żydów oraz przedstawicieli innych narodowości.
"- W nocy studenci Akademii Ekonomicznej w Katowicach, którzy mają tam integracyjny obóz chodzili kompletnie pijani po budynku i kopali po drzwiach zwykłych wczasowiczów. Imprezy trwają do późnych godzin nocnych. Zwykli turyści zostali wręcz sterroryzowani przez grupy pijanych studentów, które chodziły, kopały i dobijały się do drzwi. Próbowali włamać się do pokoju, w którym moja dziewczyna siedziała z koleżanką. Nie mogła nawet zadzwonić po pomoc, bo telefony komórkowe nie mają tam zasięgu" - powiedział dziennikarzowi "TP" oburzony, młody mężczyzna.
O skandalicznym zachowaniu uczestników obozu I roku uczelni oraz przedstawicieli jej Parlamentu Studenckiego napisała również "Gazeta Wyborcza".
Rzecznik prasowy katowickiej AE zapowiada dokładne wyjaśnienie tej sprawy, a przewodniczący PS uczelni Dominik Niewelt twierdzi, że po całym zajściu przeprosił turystki.
"- Być może w czasie tego wieczoru było trochę za głośno. Te dwie panie przyszły rano do mnie i skarżyły się, że ktoś w nocy szarpał za klamkę. Przeprosiłem je. Dziś w nocy osobiście pilnowałem, aby po godz. 22 nikt nie wychodził na górę, gdzie mieszkają inni turyści. Było już spokojnie i tak też będzie do zakończenia obozu" - obiecał na łamach "TP".
Sytuacją oburzony jest Adam Machowski, kustosz Katowni Podhala.
"- Jestem oczywiście zbulwersowany tym faktem, ale jako kustosz nie mogę wiele zrobić. Na mocy uchwały zakopiańskiej Rady Miasta dzierżawimy od właściciela budynku pomieszczenia, gdzie dawniej znajdowały się cele. Mamy tam dyżury dwa razy w tygodniu. Jedynym rozwiązaniem tej sytuacji byłoby odkupienie budynku przez gminę" - powiedział "Tygodnikowi Podhalańskiemu".
A ja powtórzę to, o czym wielokrotnie już pisałem w prasie krajowej i polonijnej: dopóki Sejm nie uchwali wreszcie ustawy o miejscach pamięci narodowej, w której będzie jasno określone, czego nie wolno robić na ich terenie oraz w bezpośrednim sąsiedztwie, dopóty musimy się liczyć z takim skandalami, jak opisany wyżej.
Niestety, nie każdy Polak umie właściwie zachować się w miejscu uświęconym krwią jego bohaterskich przodków, a żądza zysku każe zapominać niektórym ludziom o tym, że kupując czy dzierżawiąc obiekt, będący zarazem miejscem upamiętniającym martyrologię naszego i innych narodów, powinien z góry wykluczyć prowadzenie w nim działalności nie licującej z jego charakterem.
Przypominam, że z podobną sytuacją mamy do czynienia od prawie 20 lat w dbałym przecież o poszanowanie polskiej historii Krakowie. W wybudowanym przed II wojną światową Domu Śląskim (bursie dla studiujących pod Wawelem studentów z zachodnich kresów II Rzeczypospolitej), w którym w latach 1939-45 również urzędowało Gestapo, a później sowieckie organa bezpieczeństwa publicznego, po 1990 roku mieściła się dyskoteka, a obecnie salon gier.
Liczne protesty środowisk kombatanckich i niepodległościowych nie przyniosły skutku, ponieważ wynajmująca ten obiekt - zresztą prawem kaduka - Liga Obrony Kraju uznała, że ważniejsze jest czerpanie z niego zysku, aniżeli przestrzeganie własnego statutu, w którym figuruje zapis o patriotycznym wychowaniu młodzieży.
Co pewien czas dochodzą do mnie informacje, że w analogiczny sposób wykorzystywane są także niemieckie i sowieckie katownie w wielu innych polskich miastach.
Dlatego potrzebna jest sejmowa ustawa, regulująca przepisy w tej dziedzinie. I to im szybciej, tym lepiej.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE