KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 23 listopada, 2024   I   08:27:31 AM EST   I   Adeli, Felicyty, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Niebezpieczny krakowski Rynek

09 września, 2009

Zgodnie ze starym przysłowiem, wedle którego najciemniej jest pod latarnią, miejscem, w którym statystycznie najczęściej możemy być narażeni na pobicie, okazuje się być w Krakowie nie jakaś peryferyjna, ciesząca się od wielu lat złą sławą dzielnica, ale Rynek Główny.

Ten miejski salon na wolnym powietrzu, pełniący zarazem rolę jednej z wizytówek oraz największych atrakcji podwawelskiego grodu staje się niebezpieczny zwłaszcza po zmroku, chociaż teoretycznie przez całą dobę powinien pozostawać pod stałą kontrolą policji (ma ona tam swój posterunek) i straży miejskiej.
   
Niestety, jest zgoła inaczej, o czym ostatnio poinformowała "Gazeta Wyborcza", zamieszczając budzący zgrozę reportaż z nocnego życia na największym placu miejskim w Europie.
   
Okazuje się, że dochodzi na nim regularnych bójek klientów lokali gastronomicznych, w których nierzadko cierpią przypadkowi przechodnie, pragnący w spokoju podziwiać "Cracow by nigt" i naiwnie ufający w to, że gdzie jak gdzie, ale na stale patrolowanym przez służby mundurowe Rynku Głównym nic złego nie może ich spotkać.
   
Statystyki są jednak przerażające: nie ma wieczoru, żeby w cieniu Sukiennic, Bazyliki Najświętszej Marii Panny, wieży Ratuszowej i pomnika Adama Mickiewicza nie doszło do bijatyki albo przepychanki pomiędzy podchmielonymi imprezowiczami. Tylko w jednym tygodniu policjanci zanotowali w tym miejscu 4 bójki i 72 inne wykroczenia, co - ich zdaniem - mieści się w normie.
   
Alarmistyczny artykuł na krakowskich stronach "GW" spowodował szybką reakcję radnych, którzy chcą wyjaśnień od służb porządkowych w sprawie bezpieczeństwa na Rynku Głównym. Uważają oni za skandal opisaną przez gazetę i potwierdzoną przez stróżów porządku publicznego sytuację.
   
Jeżeli ich działania przyniosą pożądany skutek, to krakowska redakcja "Gazety Wyborczej" będzie mogła odnotować to jako swój niewątpliwy sukces dziennikarski, a na będące tytułem jednego ze starych polskich filmów pytanie: "Przepraszam, czy tu biją?" będzie można - stojąc na Rynku Głównym w Krakowie odpowiedzieć z ulgą: "nie".

Jerzy Bukowski