KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 23 listopada, 2024   I   05:31:36 AM EST   I   Adeli, Felicyty, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Śmierć konia

07 sierpnia, 2009

Jest takie powiedzenie: na psa urok. Muszę je chyba przerobić, zmieniając gatunek zwierzęcia. Po raz kolejny przychodzi mi bowiem pisać w tym roku w poland.us o dramatycznych wydarzeniach z udziałem konia.

Najpierw był zimowy wypadek sań na Gubałówce, parenaście dni temu dwa incydenty na krakowskim Rynku Głównym, a ostatnio sfilmowana przez turystę i przekazana wielu stacjom telewizyjnym śmierć konia, ciągnącego góralski wóz (fasiąg) z polany Włosienica do Morskiego Oka.
   
Wielomilionowa widownia mogła ujrzeć na ekranach, jak biedne zwierzę padło w upalny dzień na asfaltowej szosie i nie było się w stanie podnieść, chociaż nakłaniał je do tego - trzeba przyznać, że delikatnie oraz z umiarem - woźnica. W końcu koń zdechł na oczach sporej grupy osób, które bezradnie przyglądały się jego agonii.
   
Upublicznienie tej bulwersującej nie tylko obrońców zwierząt sprawy spowodowało, że zakopiańska prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie przyczyn śmierci konia. Formalne doniesienie złożyło Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
   
Dochodzenie ma wykazać, czy przyczyną padnięcia konia było przemęczenie, czy też choroba zwierzęcia. Będzie jednak znacznie utrudnione, ponieważ zwłoki konia zostały spalone tuż po jego śmierci.
   
Prokuratura oprze się więc w swoim postępowaniu na zeznaniach świadków,  woźnicy oraz weterynarza, udzielającego pomocy zwierzęciu, a także na filmie oraz zdjęciach z tego zdarzenia.
   
Według informacji TTOZ, padnięty koń miał aktualne badania weterynaryjne, wystawione zaledwie tydzień wcześniej. Jak twierdzą świadkowie, sądząc z jego wyglądu był przemęczony i odwodniony, a na ciągniętym przez niego i drugiego konia fasiągu siedziało około 20 osób zamiast przepisowych 14, czemu z kolei zaprzecza powożący nim góral.
   
Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara grzywny, bądź ograniczenia lub pozbawienia wolności do jednego roku.
   
Być może to dramatyczne wydarzenie spowoduje - oprócz prokuratorskiego dochodzenia - wzmożoną kontrolę fasiągów przez wystawiający powożącym nimi góralom licencję Urząd Gminy Bukowina. Obecnie posiada ją 60 wozaków, a dziennie może kursować na tej trasie 20 fasiągów.
   
Mam też nadzieję, że wsiadający na nie turyści - nauczeni smutnym przykładem, którego obraz obiegł niemal wszystkie krajowe media - sami będą pilnować, aby nie przeciążać ich, szczególnie w upalne dni. Wiadomo bowiem, że powożącym zależy na jak największej liczbie pasażerów, nie zawsze przestrzegają więc regulaminu, który podpisali, odbierając licencję; tłumaczą, że na ich fasiąg wsiadło wprawdzie więcej osób niż wolno zabrać w kurs, ale dużo z nich to dzieci albo szczupłe osoby.
   
A najlepiej jest po prostu pokonać tę niezbyt w końcu długą i wcale nie wymagającą ani tatrzańskich umiejętności, ani specjalnej kondycji trasę pieszo.

Jerzy Bukowski