Pikieta kilkudziesięciu przedstawicieli polskich środowisk kresowych, wspartych przez księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, zorganizowana w proteście przeciw nadaniu doktoratu honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Juszczence (opisywałem tę sprawę kilka razy w poland.us) zakończyła się podwójnym sukcesem: orszak kilku głów państw - z Lechem Kaczyńskim na czele - zrezygnował z zaplanowanego dużo wcześniej uroczystego przemarszu z placu Litewskiego na Zamek, przemierzając tę trasę w limuzynach i dostając się na teren uczelni bocznym wejściem, a media nagłośniły niezgodę ludzi ocalałych z rzezi, dokonywanych przez zbrodniarzy z OUN-UPA na Polakach i Żydach w czasie II wojny światowej i po niej.
- My mówimy głośno, to co myślimy, natomiast prezydenci się boją. Prezydent Kaczyński będzie chciał naszych głosów za rok, więc dlaczego tu nie przyszedł? Prawda o ludobójstwie jest ukrywana, a władza się boi ludu, kryje się za murami, za ochroną, z ludem rozmawiać nie chce. Wystarczyły trzy transparenty, żeby prezydenci wielkich państw się przestraszyli. My jesteśmy rodzinami pomordowanych. W rodzinnej wiosce mego ojca UPA zamordowała 150 mieszkańców, do dnia dzisiejszego na ich grobach nie ma ani krzyża, ani pomnika. Nam chodzi tylko o te krzyże" - powiedział dziennikarzom ks. Zaleski.
Nadanie doktoratów h.c. KUL reprezentantom pięciu narodów wchodzących dawniej w skład I Rzeczypospolitej: Polski, Litwy, Ukrainy, Łotwy, Estonii i Białorusi stanowiło kulminację obchodów 440. rocznicy podpisania Unii Lubelskiej. Do Lublina nie przyjechali jednak prezydenci Łotwy i Estonii, a Białoruś uhonorowano w osobie byłego przewodniczącego Rady Najwyższej tego państwa Stanisława Szuszkiewicza.
Co ciekawe, prezydent Juszczenko nie dotarł z uroczystości na placu Litewskim na podpisanie wspólnej deklaracji prezydentów na Zamku Lubelskim. Szefowa kancelarii prezydenta Lublina Ewa Haponiuk przyznała, że organizatorom nie są znane przyczyny jego wcześniejszego wyjazdu z miasta.
- Żałuję, że dożyłem chwili, w której dane mi jest być świadkiem aktu wielkiej zniewagi wszystkich ofiar Wołynia - stwierdził obecny na pikiecie Jan Niewiński, ostatni żyjący dowódca samoobrony wsi Rybcza.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE