Krakowski sąd rejonowy umorzył proces trójki byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, oskarżonych przez Instytut Pamięci Narodowej o uprowadzenie dwójki działaczy Konfederacji Polski Niepodległej: Agaty Michałek i Ryszarda Majdzika w 1985 roku.
Oboje zostali siłą wciągnięci do nie oznakowanego samochodu i przewiezieni do siedziby bezpieki przy ulicy Mogilskiej. W ten sposób chciano ich zniechęcić do udziału w 3-majowym pochodzie. Działo się to na oczach świadków (m.in. Antoniego Piekałkiewicza), którzy zgłosili na policji porwanie dwojga ludzi przez nieznanych sprawców.
Ta sprawa była bardzo głośna nie tylko w Krakowie, ponieważ Michałek (nb. dawna harcerka ze szczepu „Żurawie”, który wówczas prowadziłem) wytoczyła Wojewódzkiemu Urzędowi Spraw Wewnętrznych proces o naruszenie dób osobistych i ku zdumieniu wszystkich wygrała go. Dzięki temu zachowały się akta sprawy z nazwiskami funkcjonariuszy SB, którzy dokonali aktu porwania, a następnie wulgarnie obrażali ją i Majdzika, strasząc m.in. ”kamulkami do nóg” (a było to pół roku po porwaniu i zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki, wobec którego podobnego zwrotu użył kapitan Grzegorz Piotrowski).
Z tamtego procesu pochodzi kuriozalne zeznanie Ryszarda C., który stwierdził, że zatrzymana musiała wiedzieć, iż nieoznakowany radiowóz jest samochodem policyjnym, ponieważ część ludzi natychmiast uciekła na jego widok. Z rozbrajającą szczerością przyznał też, że „gdyby powódka stała dalej, moglibyśmy zatrzymać kogoś innego, a nie ją”. Oto, co znaczy znaleźć się w nieodpowiednim miejscu w niewłaściwym czasie!
Zanim Michałek napisała cywilny pozew, złożyła doniesienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Ta umorzyła jednak postępowanie. Poszkodowana nie zrezygnowała z dochodzenia sprawiedliwości i osiągnęła ogromny sukces, jakim było wygranie sprawy w sądzie przeciwko organom komunistycznego reżimu.
Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Krakowskiego Oddziału IPN oskarżyła 72-letniego Ryszarda C., 61-letniego Antoniego K. i 51-letniego Andrzeja S. o to, że będąc funkcjonariuszami państwa komunistycznego, dopuścili się bezprawnego pozbawienia wolności dwójki opozycjonistów. Pomimo braku podstaw faktycznych oraz prawnych dokonali ich zatrzymania i osadzili w areszcie ówczesnego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Podejrzani funkcjonariusze nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im przestępstwa.
Wydawało się, że w obliczu niepodważalnych faktów wymiar sprawiedliwości niepodległej Rzeczypospolitej wyda wyrok skazujący byłych esbeków. Stało się jednak inaczej. Sędzia w uzasadnieniu postanowienia o umorzeniu postępowania wyjaśnił, że zastosowana została ustawa z 7 grudnia 1989 roku o amnestii. Dodał, że zatrzymanie Michałek i Majdzika było w oczywisty sposób bezprawne, ale sąd może tylko napiętnować to postępowanie.
Po ogłoszeniu tego wyroku publiczność, składająca się głównie byłych członków KPN, zaczęła wznosić okrzyki: "skandal" i "kpina". Pojawił się też transparent o treści: "Żądamy naprawy krzywd moralnych wyrządzonym patriotom".
- W sądach niezawisłych powinien być sprawiedliwy wyrok. Ludzie, którzy bez okazywania dokumentów porywali nas w biały dzień, nie bali się ludzi, grozili nam śmiercią i ci ludzie nie dostają żadnego wyroku w niby wolnej Polsce?! To dla mnie nie jest wolna Polska. To są sądy nie niezawisłe, zawisłe od bolszewizmu, komunistów. Pokazuje się, że tak zwana III RP jest dalej komunistyczna, czyli bolszewicka - powiedział na korytarzu sądu zdenerwowany Ryszard Majdzik.
Wyrok nie jest prawomocny. Pokrzywdzeni powiedzieli, że będą zabiegać o apelację.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE