Dosyć długo czekałem (nadal zresztą czekam, ale już z coraz mniejszymi nadziejami) na zdecydowany odpór tzw. autorytetów po haniebnym wywiadzie, jakiego udzieliła na łamach \"Rzeczypospolitej\" doktor Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego, oskarżając w nim Polaków o współudział w holocauście i obarczając ich moralną odpowiedzialnością za dokonane przez Niemców ludobójstwo.
Z dr. Całą polemikę podjęło w paru gazetach (m.in. w "Naszym Dzienniku", "Super Expressie" i oczywiście w "Rzeczypospolitej") jedynie kilku historyków oraz publicystów, wytykając jej brak wiedzy historycznej oraz tendencyjne interpretowanie powszechnie znanych faktów. Zdecydowany głos zabrała także Maria Fieldorf-Czarska, córka bohaterskiego generała "Nila", straconego na mocy wyroku wydanego przez stalinowskich sędziów żydowskiego pochodzenia. Uporczywie milczą zaś wykreowane przez "GW" autorytety, nie odezwał się również do tej pory żaden czołowy polityk, ani z koalicji rządzącej, ani z opozycji.
Kiedy trzeba było bezpardonowo zaatakować Pawła Zyzaka i promotora jego pracy magisterskiej o młodzieńczych latach Wałęsy - profesora Andrzeja Nowaka, a wcześniej Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka - autorów książki o kontaktach przywódcy "Solidarności" z bezpieką, chętnych do udziału w nagonce na nich, na IPN, a nawet na Uniwersytet Jagielloński nie brakowało. Gdy trzeba natomiast bronić kłamliwie pomówionego własnego narodu, zapanowała kłopotliwa cisza. Nikt z grona owych autorytetów, nikt z obozu władzy nie żąda usunięcia dr. Całej z państwowej instytucji, ani odebrania ŻIH pieniędzy na prowadzenie dalszych badań, nikt głośno nie protestuje, nikt się nie oburza.
Ciekawe zjawisko z pogranicza psychologii i socjologii, nieprawdaż?
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE