KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 22 listopada, 2024   I   10:54:14 PM EST   I   Cecylii, Jonatana, Marka
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Ostro skarcony Ziobro

11 czerwca, 2009

Czyżby Zbigniew Ziobro - wzmocniony imponującą listą 300 tysięcy głosów, oddanych na niego w wyborach do Parlamentu Europejskiego - postanowił rzucić wyzwanie kierownictwu partii, co w przypadku Prawa i Sprawiedliwości oznacza wyruszenie na polityczny bój z Jarosławem Kaczyńskim?

A może poniosły go tylko nerwy i emocje z powodu niedostania się do PE jego najbliższych współpracowników, przede wszystkim Arkadiusza Mularczyka?
   
W audycji "Sygnały Dnia" programu I Polskiego Radia były minister sprawiedliwości  powiedział, że w PiS potrzebna jest refleksja nad komunikacją społeczną, a w konsekwencji  odsunięcie niektórych osób za nią odpowiedzialnych.
   
- Być może osoby, które odpowiadają za sferę przekazu, komunikacji po stronie Prawa i Sprawiedliwości, powinny podjąć pewną refleksję, może odsunąć się, może powinny też być nowe osoby zaangażowane do tej bardzo ważnej sfery działalności w każdej formacji politycznej - zastanawiał się Ziobro na radiowej antenie.
   
Jeszcze dalej poszedł w swej krytyce Mularczyk, który startował z trzeciego miejsca w Warszawie. Dziennikarze usłyszeli od niego, że wynik PiS mógłby być lepszy, gdyby była prowadzona inna polityka medialna i gdyby inaczej zostały ułożone listy wyborcze.
   
- Jeżeli osoby, które startują do europarlamentu, jednocześnie zajmują się kampanią medialną całej partii, to jest to - w mojej ocenie - błędna strategia. (...) Należy wyciągnąć wnioski, czy ta kampania była prowadzona w sposób celowy, rozsądny i racjonalny. Popełniono pewne błędy, jeśli chodzi o konstrukcję czy kształt list. (...) Odnoszę wrażenie, że gdyby były inaczej skonstruowane, startowaliby posłowie generalnie ze swoich okręgów, to wynik mógłby być wyższy o kilka procent. Spot z trzema naszymi koleżankami, które nie startowały do europarlamentu, był strzałem kulą w płot - mówił w Sejmie.
   
Dopytywany, czy ma na myśli PiS-owskich spin doktorów Adama Bielana lub Michała Kamińskiego (obaj startowali w eurowyborach) i czy partii nie grozi rozłam odpowiedział, że "nie ma rozłamu", ale "chodzi o wyciągnięcie wniosków, czy takie a nie inne osoby powinny prowadzić politykę medialną w partii".
   
Na wypowiedź Ziobry zareagował natychmiast prezes PiS. Podkreślił, że mogła ona wynikać z powyborczych emocji spowodowanych tym, że Ziobro popierał osoby, które nie dostały się do europarlamentu, głównie o najbliższego mu politycznie od pewnego czasu Mularczyka.
   
- Pan Ziobro może mieć powody do satysfakcji, ale nie wszystkie jego cele zostały spełnione. Ambicje w takich sytuacjach grają olbrzymią rolę. Nie wszyscy wytrzymują. W tej chwili odkreślamy to grubą kreską i idziemy do przodu. Widocznie brakuje mu doświadczenia, pewnego opanowania, ale z czasem je uzyska. W tej chwili powinien uczyć się języka i przygotowywać się do tego, żeby był dobrym, efektywnym posłem europejskim, bo poseł, który nie zna języka angielskiego albo francuskiego, jest posłem czwartej kategorii. On ma teraz twarde zadanie pracować 6-8 godzin nad językiem (...) Bardzo bym chciał, żeby się za to jak najszybciej zabrał, a innne sprawy zostawił. Nie zawsze mu wychodzą - powiedział dziennikarzom.
   
Po raz pierwszy doszło do tak jawnego starcia na szczytach PiS. Wprawdzie nie od dzisiaj mówi się o coraz większych ambicjach przywódczych Ziobry, wspieranego przez część polityków partii, ale do tej pory główny konflikt przebiegał pomiędzy nim, Mularczykiem oraz Jackiem Kurskim a Bielanem i Kamińskim. Teraz mamy do czynienia z wyraźnym spięciem pomiędzy prezesem partii a jedynym politykiem, który może zagrozić jego pozycji.
   
Czy to pęknięcie będzie się pogłębiać, czy też naturalne w wyniku uzyskania mandatu w PE zmniejszenie aktywności Ziobry, Bielana i Kamińskiego na krajowym podwórku spowoduje wyciszenie powyborczych emocji? Czy Ziobro rozpoczął już walkę o władzę w partii, czy też spotka go los byłego "trzeciego bliźniaka" - Ludwika Dorna?
   
Trudno dzisiaj odpowiedzieć na te pytania. Jedno jest natomiast pewne: obserwatorzy polskiej sceny politycznej porzucą na pewien czas rozważania o stosunkach panujących w kierownictwie Platformy Obywatelskiej (zwłaszcza na linii: Donald Tusk - Grzegorz Schetyna) i zajmą się analizą identycznych problemów w PiS.

Jerzy Bukowski