- Home >
- WIADOMOŚCI >
- Polska
E-Parlament Wolnych Ludzi Janusza Zagórskiego
30 sierpnia, 2021
Prof. Mirosław Matyja
Janusz Zagórski objechał w ciągu ostatnich 2 miesięcy całą Polskę, zakładając Sejmiki w ramach eParlamentu. Uświadamiał ludzi o potrzebie zmiany, albo ulepszenia polskiego systemu politycznego, zakładając jednocześnie funkcjonalne struktury jako platformę działania społeczeństwa obywatelskiego – to znaczy takiego społeczeństwa, które byłoby w stanie brać aktywny udział w procesie polityczno-decyzyjnym Państwa Polskiego. Krótko mówiąc, głosił potrzebę wprowadzenia w Polsce elementów bezpośrednio-demokratycznych.
Rodzi się tu jednak podstawowe pytanie: Po co to robił i dla kogo? Ktoś odpowie: bo tak jak jest, nie może być dłużej w Polsce. I to jest chyba najtrafniejsza odpowiedź, którą znamy już od dawna.
Ale ktoś musiał zrobić ten krok do przodu w polskiej polityce i zrobił to Janusz Zagórski.
Jest tajemnicą poliszynela, że zaufanie Polaków do polityków i instytucji państwowych maleje z dnia na dzień. Państwo Polskie jako instytucja polityczna, w której panuje tzw. demokracja parlamentarna, staje się, albo stało się bankrutem. Niewielka liczba aktywnych członków partii politycznych sprawia, że społeczeństwo nie czuje się dostatecznie reprezentowane w parlamencie. A to właśnie partie polityczne winny być pomostem między obywatelami i parlamentem. To partie polityczne powinny brać na siebie reprezentacje interesów ludzi w Polsce. Jednak konsekwentnie nie robią tego. Wręcz przeciwnie, to partie polityczne dyktują ludziom, co mają robić, jak postępować i kreują nierealne wizje polityczno-społeczne.
Nikła przynależność partyjna w Polsce powoduje, że partie odwołują się do mediów, a nie do obywateli – i to jest ogromny paradoks polskiej polityki. Partie rekompensują w ten sposób brak organizacyjnych struktur komunikacyjnych z wyborcami.
Całkowity brak pożądanego udziału obywateli w procesie podejmowania decyzji w Polsce stał się już problemem historycznym – po 30 latach istnienia młodego Państwa Polskiego.
Dlaczego Polacy akceptują ten stan rzeczy?
Otóż, w Polsce brak jest tradycji (oczywiście oprócz tradycji szlacheckiej) aktywnego współrządzenia społeczeństwa. Zjawisko to posiada korzenie historyczne.
Pamiętamy o zaborach, obcym panowaniu w Polsce, ucisku i prześladowaniach, które następowały po sobie, aż do dominacji sowieckiej. Od dawna Polacy albo nie mieli państwa, albo żyli w porządku państwowym i społecznym, który zaprzeczał ich tradycjom, państwo było przez wielu postrzegane jako coś obcego. Do dziś przekłada się to na sceptyczny stosunek do działania rządu i instytucji rządowych.
Współczesna władza wykorzystuje to nastawienie Polaków, dlatego w ostatnich 30 latach sformułowała specyficzną polską definicje wolności, polegającą na zapewnieniu ludziom pracy, zabawy i konsumpcji. I tyle, bo o prawdziwej wolności mowy nie ma.
Nie ulega wątpliwości, że polskie spersonifikowane elity nie są zainteresowane udziałem społeczeństwa we współrządzeniu państwem.
W polskiej polityce, jej styl uprawiania liczy się bardziej niż treść, a ludzie traktowani są instrumentalnie, niejasne obietnice dominują nad konkretnymi programami, popularne jest głoszenie tzw. haseł umoralniających, odwoływanie się do tradycji, nauki kościoła itp. Krótko mówiąc, państwo nie służy społeczeństwu, a partie polityczne, jako podstawowa część struktur państwowych, walczą o wyborców, a nie o dobro obywateli i ich wolność.
Niemniej jednak, potencjał obywateli w polskiej polityce jest większy niż nam się wszystkim wydaje.
I to udowadnia nam od 2 miesięcy Janusz Zagórski, który stara się poprzez zakładanie nowych struktur, wypełnić lukę między społeczeństwem i tzw. władzą. Społeczeństwo już reaguje, ośrodki władcze na razie nie widzą albo nie chcą widzieć działań Zagórskiego, którego działalność jest edukacyjna i tu leży jego fenomen.
Pojął lepiej od innych tzw. opozycjonistów w Polsce, że optymalnym rozwiązaniem jest takie ujęcie społeczeństwa obywatelskiego, które odnosi się do sfery społecznej, gospodarczej i politycznej, jako form aktywności w procesie polityczno-decyzyjnym. Chodzi mu o to, aby obywatele jako podmioty demokratycznej władzy i aktywni uczestnicy sfery publicznej, przejmowali wiodącą rolę w procesie podejmowania decyzji, i wyzwalali się spod dyktatu administracji rządowej i wszechmocnego biznesu.
Dla Zagórskiego instytucje państwowe już dawno przestały być wiarygodne i to był jego podstawowy motyw kreowania sejmików i eParlamentu w poszukiwaniu innych rozwiązań kierowania państwem, na przykład w ramach demokracji bezpośredniej. Mamy tu do czynienia z kwestionowaniem semidemokratycznych form opartych na wątłych zasadach parlamentarnych w funkcjonowaniu polskiej połowicznej demokracji.
Zagórski proponuje rozwiązania, które również ja popieram: wprowadzenie form demokracji oddolnej w polskim procesie polityczno-decyzyjnym, a w szczególności referendum, które byłoby wiążące dla władz. Do tego potrzebna jest oczywiście zdrowa i demokratyczna ordynacja wyborcza, która z kolei umożliwiłaby nowelizację ustawy zasadniczej. Nowelizacja ta musiałaby uwzględniać oddolne formy demokracji. Wówczas dopiero moglibyśmy mówić o rewitalizacji społeczeństwa obywatelskiego, które byłoby oddolną emanacją wolnej i różnorodnej aktywności obywateli. W konsekwencji społeczeństwo obywatelskie rzeczywiście partycypowałoby w procesie polityczno-decyzyjnym państwa polskiego i mogłoby patrzeć na ręce polityków, kontrolując ich poczynania.
Klasyczna kontra niedowiarków tej idei brzmi następująco: żadna partia nie zgodzi się na wprowadzenie demokracji bezpośredniej. Oczywiście, że się nie zgodzi. Bo i po co ma się godzić? I następne pytanie: czy obywatele potrzebują tej zgody?
Moja odpowiedz jest jak zwykle prosta: należy zainwestować tą energie, która jest pochłaniana na organizowanie marszów, protestów, manifestacji itp. we właściwym kierunku. A więc, zamiast walczyć z wierzchołkiem góry lodowej, proponuję zainteresować się jej podstawą, jej fundamentem. Spróbować przesunąć fundament góry lodowej we właściwym kierunku, a jej wierzchołek i tak się sam skruszy. I to robi właśnie Janusz Zagorski – jako pierwszy w Polsce.
Jeździ po Polsce i przekonuje ludzi. Do czego ich przekonuje?
Wybrał prostą strategie, a wiadomo, że proste rozwiązania są najlepsze. Przekonuje ludzi do tego, że może być lepiej i inaczej.
Włączenie obywateli do współdecydowania państwem ma na celu wprowadzenie równowagi do trójkąta: polityka – gospodarka – społeczeństwo. Dopiero po wprowadzeniu bezpośrednio-demokratycznych instrumentów rządzenia w Polsce, będzie można mówić o następnych reformach, jak niezawisłość polskiego banku narodowego, reformie polityki zdrowotnej, suwerennym pieniądzu, optymalnym wykorzystaniu zasobów własnych, itp.
KATALOG FIRM W INTERNECIE