Ta historia wydarzyła się w latach 90. W redakcji jednej z krakowskich gazet trwał remont. Przeprowadzająca go ekipa przychodziła do pracy wcześnie rano, kiedy pomieszczenia redakcyjne świeciły jeszcze pustkami. Dziennikarze schodzili się dopiero około godziny 9.00 i zaczynali dzień od lektury prasy, pogaduszek oraz powolnego picia kawy.
Robotnikom remontowym bardzo się to nie podobało i półgłosem wymieniali między sobą mocno krytyczne uwagi o darmozjadach, którzy lenią się zamiast solidnie pracować przez 8 godzin tak jak oni.
Któregoś dnia nadeszła pora na malowanie pokoju, w którym stała przy ścianie duża stalowa szafa. Wspólnym wysiłkiem całej ekipy została przesunięta o kilkadziesiąt centymetrów i wtedy na podłogę posypał się grad nakrętek z butelek po wódce (tzw. łabądków), które tkwiły między meblem a ścianą.
I wtedy majster popatrzył na swoich podwładnych, pokiwał z uznaniem głową, po czym stwierdził:
- A jednak ludzie tutaj, k..., solidnie pracują.
Po takim - godnym chyba gruzińskiego tamady - toaście na cześć moich kolegów z branży dziennikarskiej proponuję moim PT Czytelnikom wypić dzisiaj wieczorem pierwszy kielonek. A nakrętki proszę gromadzić za szafami, bo i u was będzie kiedyś remont, warto więc żebyście zasłużyli w oczach jego wykonawców na miano ludzi dobrej roboty.
KATALOG FIRM W INTERNECIE