Ewa Milewicz postanowiła zwrócić prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu nadany jej przez niego trzy lata temu Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Władysław Frasyniuk zaapelował do Polaków o wyjście na ulice i zademonstrowanie niezadowolenia z działalności Instytutu Pamięci Narodowej, a Lech Wałęsa uzależnił swój udział w obchodach 20. rocznicy czerwcowych wyborów z 1989 roku i sformowania częściowo niekomunistycznego rządu Tadeusza Mazowieckiego od odwołania profesora Janusza Kurtyki z funkcji prezesa IPN oraz zrobienia w tej instytucji generalnych porządków personalnych.
W Polsce widocznie już tak musi być, że polityczni przeciwnicy nie tylko zajmują skrajnie odmienne stanowiska w każdej sprawie, nie tylko przerzucają się inwektywami i oskarżają o jak najgorsze intencje, ale także nie widzą niczego zdrożnego w wikłaniu w tę doraźną walkę najwyższych odznaczeń, jakimi niepodległa Rzeczpospolita nagradza osoby szczególnie dla niej zasłużone w różnych dziedzinach życia publicznego.
Ostre słowa, wymowne gesty, wzajemne obrażanie się i oparte tak na faktach, jak na zwykłych plotkach wyciąganie sobie wstydliwych kart z przeszłości - nie jest to zbyt piękne, ale trzeba się, niestety, przyzwyczaić do takich metod prowadzenia w naszym kraju politycznego dyskursu z najnowszą historią w tle.
Wciąganie do niego orderów na zasadzie: "jeżeli ktoś mi niemiły dostanie Polonię Restitutę, to ja demonstracyjnie oddam swoją" jest jednak niedopuszczalnym procederem. W ten sposób lży się bowiem nie politycznego wroga, ale majestat państwa. Odsyłanie orderów jest uzasadnione w skrajnych, z co za tym idzie, niezwykle rzadkich przypadkach, a nie dla podkreślenia swojego niezadowolenia w bieżącym sporze politycznym.
Czy wręczenie odznaczeń pracownikom IPN właśnie teraz miało demonstracyjny charakter obrony Instytutu przez prezydenta RP? Oczywiście, że tak, ale naiwnością byłoby sądzić, że przesunięcie ceremonii o kilka dni, tygodni, czy nawet miesięcy wytrąci oręż z ręki ludziom, którzy są - jak choćby wspomniani wyżej Wałęsa i Frasyniuk - zawziętymi przeciwnikami dalszego funkcjonowania tej instytucji w jej obecnym kształcie organizacyjnym i z aktualnym kierownictwem. Powszechnie znany jest przecież stosunek Kaczyńskiego do pracy IPN, któremu dał wyraz podczas przemówienia do odznaczonych. Zmiana terminu nic by więc nie dała.
Niechże więc wielce zasłużona dla Polski redaktor Ewa Milewicz z "Gazety Wyborczej" ochłonie i raz jeszcze przemyśli swoja histeryczną decyzję, którą obraża własny kraj, a nie tylko jego najwyższego reprezentanta, dając w dodatku zły przykład ewentualnym naśladowcom, gotowym - na zasadzie hołdowania stadnemu instynktowi - pójść w jej ślady. Poważnym ludziom nie przystoi bowiem wciąganie do politycznej gry klejnotów Rzeczypospolitej.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE