Zastanawia mnie i zasmuca postawa rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego profesora Karola Musioła, który zdaje się nie widzieć niczego zdrożnego, ani uwłaczającego majestatowi Alma Mater w zarządzonej przez minister nauki Barbarę Kudrycką kontroli, jaką ma wkrótce przeprowadzić na Wydziale Historii kierowanej przezeń uczelni Państwowa Komisja Akredytacyjna w związku z domniemanymi nieprawidłowościami przy obronie pracy magisterskiej Pawła Zyzaka.
Trudno nie odnieść wrażenia, że decyzja minister Kudryckiej ma wyłącznie polityczny charakter i chociaż nie można kwalifikować jej jako otwartego naruszenia wywodzącej się jeszcze ze średniowiecza, a respektowanej w pewnej mierze nawet przez komunistów, zasady autonomii szkolnictwa wyższego, to jednak pozostaje z nią w oczywistej sprzeczności.
A w takiej sytuacji rektor najstarszego polskiego uniwersytetu zobowiązany jest do grzecznego, ale stanowczego wyrażenia negatywnej opinii o ministerialnym postanowieniu. Jest on bowiem reprezentantem społeczności akademickiej, wyłonionym przez nią w wolnych i demokratycznych wyborach, a nie przedstawicielem rządu, delegowanym do pełnienia funkcji (zaprowadzania porządku) w jego imieniu.
Rozumiem więc i podzielam zniesmaczenie tej części środowiska naukowego, które uważa zachowanie prof. Karola Musioła za nazbyt ostrożne, a nawet lizusowskie w stosunku do obecnej władzy. Kto bowiem jak nie rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego powinien odważnie wyznaczać wysokie standardy postępowania dla polskich szkół wyższych, zasługując sobie tym samym na miano moralnego autorytetu?
Z ostatniej chwili: wicepremier Grzegorz Schetyna powiedział w Radiu RMF FM, że Kudrycka się zagalopowała i żadnej kontroli na UJ prawdopodobnie nie będzie; widocznie PO przestraszyła się skali protestów zwłaszcza w szeregach swoich potencjalnych wyborców ze środowisk inteligenckich i - jak to jest w jej zwyczajach - zmieniła natychmiast zdanie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE