20 lutego 2008 roku pisałem w poland us. w artykule pt. \"Podejrzani przodownicy pracy\" o kontrowersjach w sprawie nadania placu na osiedlu Willowym w Krakowie-Nowej Hucie imienia Piotra Ożańskiego - znanego przodownika pracy socjalistycznej, pierwowzoru postaci Mateusza Birkuta ze sławnego filmu \"Człowiek z marmuru\" w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Za inicjatywą Twaroga opowiedzieli się jednak najstarsi mieszkańcy najmłodszej dzielnicy podwawelskiego grodu oraz reżyser Kazimierz Kutz. Jak pisałem w przywołanym na wstępie artykule sprzed roku, "uznali oni, że proponowany patron był człowiekiem porządnej roboty, murarzem z krwi, kości i powołania, który nigdy nikomu nie wyrządził żadnej krzywdy, nie figuruje w zasobach archiwalnych IPN jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa PRL, a swoją wytężoną pracą w pełni zasłużył sobie na utrwalenie dobrej pamięci o sobie".
Tę argumentację podzieliła Rada Miasta Krakowa i najsłynniejszy nowohucki przodownik pracy ma od niedawna swój plac w dzielnicy, którą budował w autentycznym, pozbawionym ideologicznych motywacji trudzie.
Teraz, kiedy zbliża się jubileusz 60. rocznicy rozpoczęcia budowy pierwszego w zamierzeniach komunistów socjalistycznego miasta w Polsce, radny Platformy Obywatelskiej Bartłomiej Garda wystąpił z propozycją odebrania Ożańskiemu placu i nazwania go np. Pocztowym. Twierdzi on, że budujący Nową Hutę przodownik pracy socjalistycznej tak naprawdę niczym się nie wyróżniał, a uczynienie z niego przez władców PRL symbolu budowlanego wyczynu miało wyłącznie ideologiczny aspekt.
Co więcej, czczenie takich ludzi jest - zdaniem Gardy - przejawem niezdrowej sympatii dla nieludzkiego ustroju, niszczącego ludzi na różne, często bardzo wyszukane sposoby, także poprzez mobilizowanie ich do pracy na pokaz, po której wynikające z nadmiernego pośpiechu młodych przodowników zaniedbania musieli poprawiać starzy fachowcy.
Przeciw inicjatywie radnego PO natychmiast wystąpiła część jego partyjnych kolegów. Uznali oni, że jest to jego osobisty pogląd (do którego ma oczywiście prawo), nie aprobowany jednak przez kierownictwo i większość klubu. Szczególnie ostro skrytykowali go rajcy, wywodzący się z Nowej Huty lub mieszkający w niej. Stwierdzili, że należy wyraźnie oddzielać młodzieńczy entuzjazm, który - chociaż cynicznie wykorzystany przez polskich komunistów na chwałę nieludzkiego ustroju - od istoty sowieckiego reżimu. Patrząc z takiej perspektywy, Piotr Ożański nie jest zaś osobą niegodną uczczenia go placem.
Nie wszyscy członkowie krakowskiej PO są jednak przeciwni pomysłowi Gardy, może on także liczyć na poparcie w klubie radnych Prawa i Sprawiedliwości. Do czerwca, czyli do rozpoczęcia jubileuszu Nowej Huty będzie więc zapewne trwać ożywiona dyskusja, której efekt trudno przewidzieć.
Włączając się w nią, raz jeszcze zacytuję fragment mojego artykułu, ponieważ nic nie stracił on przez miniony rok na aktualności:
"Wielokrotnie popierałem na łamach krajowej i polonijnej prasy wszelkie pomysły, mające służyć sprawiedliwemu oraz definitywnemu rozliczeniu epoki komunizmu, po której pozostało nam jeszcze nadspodziewanie wiele reliktów. Całym sercem jestem za usunięciem symboli tego ustroju z przestrzeni polskiego życia publicznego.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że z planów miast niepodległej Rzeczypospolitej muszą wreszcie zniknąć tacy niechlubni, a niekiedy wręcz zbrodniczy patroni, jak Gwardia i Armia Ludowa, Armia Czerwona, Hanka Szapiro-Sawicka, Janek Krasicki, Zygmunt Berling, Karol Świerczewski, Władysław Gomułka, Edward Gierek i wiele innych osób oraz instytucji przywołujących pamięć sowieckiego zniewolenia.
W przypadku usuwania z narodowego panteonu przodowników pracy socjalistycznej radziłbym jednak władzom samorządowym, aby zachowały daleko idącą ostrożność i zdrowy rozsądek. Jeżeli któryś z murarzy, górników, stoczniowców, czy innych rekordzistów nie miał bowiem na sumieniu żadnych brzydkich postępków - co łatwo dzisiaj ustalić w archiwach IPN - to jeżeli ma już swoją ulicę bądź plac, może nie warto usuwać tabliczki z jego nazwiskiem, zwłaszcza gdy dobrze zapisał się w pamięci lokalnej społeczności.
Każdy taki przypadek trzeba rozważyć indywidualnie, nie kierując się emocjami, lecz spokojnie analizując dorobek życiowy danego patrona. Byli bowiem wśród nich różni ludzie; jednym tania popularność uderzyła do głów i niesieni jej falą dawali się niecnie wykorzystywać komunistom do podłych działań (w tym agenturalnych) przeciw kolegom, inni nie dali się omamić zbrodniczej ideologii, wyżywając się w zdrowej rywalizacji, co samo w sobie trudno kwalifikować jako naganne.
Nawet gdybyśmy uznali cały pomysł socjalistycznego współzawodnictwa pracy za sprzeczny z godnością ludzkiej osoby, trudno winić za jego urzeczywistnianie w praktyce młodych zapaleńców, którzy traktowali go wyłącznie w kategoriach niemal sportowego wyścigu."
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE