W dzisiejszych czasach panuje nieco obłędny kult fachowości, oparty na bardzo wąskich specjalizacjach. Każdy stara się jak najlepiej wykonywać powierzoną mu pracę, doskonaląc swoje kwalifikacje tylko w tym zakresie, w jakim są mu one niezbędne do osiągnięcia zawodowego mistrzostwa w jednej branży.
Wprawdzie osób, uważających się za utalentowanych w dziedzinie literatury nigdy nie brakowało, ale czymś innym jest pisanie dla własnej przyjemności (do szuflady) w ramach uprawiania hobby, czymś innym natomiast upublicznianie - i to z powodzeniem, zważywszy na pierwsze recenzje - płodów swego pióra.
Nadkomisarz Marcin Skóra odtworzył w "Fabryce" historię sprzed 9 lat, kiedy był jeszcze aspirantem. Tarowska policja prowadziła wówczas poszukiwania zaginionego małżeństwa. Niestety, odnaleźli zwłoki. Dramatyczny moment nastąpił właśnie w momencie odkrycia ich ciał. Jeden z policjantów nagle strzelił sobie w głowę. Jak się okazało, popełnił samobójstwo, używając tego samego pistoletu, z którego wcześniej zastrzelił oboje poszukiwanych małżonków, a byli nimi... jego siostra i szwagier. Zabójca umarł na rękach Skóry.
To przeżycie wstrząsnęło stróżem prawa, ale natchnęło go zarazem do opisania go w sztuce.
- Jest to pretekst do tego, aby opowiedzieć o policjancie, który nie jest bohaterem, jakiemu wszystko się udaje, bo tak bywa wyłącznie w serialach kryminalnych. Teatr jest zaś moją pasją i napisanie tego tekstu to jest takie spełnienie marzeń - powiedział autor "Fabryki" reporterowi Telewizji Kraków.
Zdaniem reżysera Andrzej Prokopa, sztuka Skóry ma wszystko, czego potrzeba, by podbić serca widzów: jest dobrze napisana żywym językiem.
Jak powiedział dziennikarzowi tarnowski nadkomisarz, jego teatralna pasja przydaje mu się czasem i w policyjnej robocie. Kiedyś, po serii brutalnych napadów na kobiety, wprowadził do akcji policjantów, przebranych, ucharakteryzowanych i przeszkolonych właśnie w miejscowym teatrze. Sprawca podobno był w szoku, gdy wyglądająca na pięćdziesięcioletnią kobieta nagle zdjęła perukę, przemówiła męskim głosem i założyła mu kajdanki.
Marcin Skóra jest więc nie tylko utalentowanym dramaturgiem, ale także niezłym aktorem. Mam nadzieję, że jego przełożeni nie są nastawieni sceptycznie wobec jego dodatkowych zajęć i pozwolą mu twórczo wykorzystywać pozazawodowe zdolności w odpowiedzialnej służbie policyjnej oraz vice versa.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE